Rafael położył nogi na podłodze i pochylił się w moją stronę z krzywym
uśmiechem.
– Większość z ludzi umarło
ze starości, jeden został powieszony za morderstwo, inny zginął
próbując się bronić podczas napadu. To było kilka wieków temu.
– Rozumiem.
– Nie wydaje mi się. Nie
pozwoliłem na to, żeby któreś z nas ich zabiło, ponieważ oznaczałoby to, że
mówią prawdę. – Przechylił głowę w bok i obserwował mnie z uwagą. – Może i
plotka została rozpuszczona po świecie, ale to nam nie groziło. Ot, jeszcze jeden
szaleniec chcący zwrócić na siebie uwagę, aby wyłudzić od nich pieniądze i
mordować. Takich ludzi jak tamten jest pełno na świecie, więc inni nie
uwierzyli, że mówił prawdę. W przeciwieństwie do obecnej sytuacji, tamta
wydawała się bułką z masłem, prawda? Są dwa wyjścia z twojego planu wyjawienia
wszystkiego Emily, pierwsze jest takie, że przyswoi wszystko ze spokojem i
zgodzi się nigdy już o tym nie rozmawiać, co jest niemożliwe, natomiast drugie
jest takie, że rozpowie o nas każdemu, kogo spotka. Nie muszę chyba mówić, że
do tego dopuścić nie zamierzam. Za dużo śmierci i tajemniczych zniknięć.
– Emily zrozumie –
odpowiedziałam, ale w moim głosie brakowało przekonania. Rafael przyglądał mi
się z satysfakcją odbijającą na jego twarzy. Widząc to skrzywiłam się, zła, że
znowu wygrał. Musiałam coś zrobić, żeby ten uśmiech zszedł mu z ust. – W
porządku, nawet ja nie wierzę w cuda. Emily nie uwierzyłaby mi, nie po tym, co
się stało. Zasługuje jednak na część prawdy, ponieważ chcąc albo nie chcąc,
ona, chociaż nieświadomie, bierze udział w tej grze. Tak jak i ja zasługuję na
to, żeby uczestniczyć w wojnie pomiędzy Romanem, a tobą i Danielem.
Miałam rację, triumf
rozwiał się z jego oczu, kiedy powoli kręcił głową.
– Nawet na to nie licz.
Nie ma mowy. – Otworzyłam usta, chcąc wytoczyć swoje najlepsze argumenty, ale
widząc ostrzegawcze spojrzenie Rafaela szybko je zamknęłam. – Nie będziesz
uczestniczyła w żadnej walce, już o tym rozmawialiśmy. Ty nie bierzesz żadnego
udziału w tej „grze”, jak to powiedziałaś. Pojawiłaś się praktycznie pod sam
koniec i pokazałaś nam, że nie ma więcej czasu na przygotowania, to wszystko.
Już od dawna planowaliśmy zrzucić Romana ze stołka, na którym siedzi. Co do
Emily, nie możesz się z nią spotkać.
– Dlaczego?!
– Ponieważ znając ciebie
zignorujesz mój rozkaz i pokażesz jej swoje skrzydła, bo to jest najszybszy
sposób pokazania jej, kim jesteś. Nie mogę ci na to pozwolić, przykro mi. –
Widziałam, że mimo wszystko Rafaelowi nie było przykro.
– Nie możesz zabronić mi
spotykać się z moimi przyjaciółmi! – Złość kipiała we mnie, nie pozwalając
siedzieć spokojnie. Zaczęłam kręcić się po pomieszczeniu jak złapane w pułapkę
zwierze. – Nie pozwolę na to, rozumiesz?
– Ależ tu nie ma nic do
mówienia. Decyzja już dawno temu zapadła, a jedyne co możesz zrobić to się
zastosować.
– Nigdy!
– Trudno. – Rafael
wzruszył ramionami, jakby go to nie obchodziło, co w sumie nie mijało się z
prawdą, ponieważ wiedział, że może mnie powstrzymać przed spotkaniem się z moją
dawną grupą przyjaciół. – Równie dobrze możesz znaleźć sobie przyjaciół wśród
aniołów – powiedział, podnosząc się z łóżka i podchodząc do mnie. W odpowiedzi
mruknęłam ze złością. – Wysłałem już posłańca i jak wróci to lecimy na Romana.
Życz nam szczęścia. – Zbliżył się jeszcze bardziej, tak, że dzieliły nas tylko
centymetry, po czym pochylił się lekko. – Przyjdę po ciebie jutro, najwyżej
pojutrze – szepnął mi do ucha, po czym zniknął. Wciąż oszołomiona stałam
sparaliżowana z otwartymi ustami, jednak szok szybko ustąpił przerażeniu, które
poczułam słysząc trzask drzwi i zgrzyt klucza wkładanego do zamka. Z krzykiem
rzuciłam się w stronę zamkniętego przejścia.
– Wypuść mnie!
– Mówiłem, że nie pozwolę
ci wyjść z pokoju, dopóki nie zakończę sprawy z Romanem. – Rafael oddalał się.
– Dwa dni, Gin, to nie koniec świata!
Czułam, jak furia
opanowała moje ciało i myśli, straciłam kontrolę nad sobą. Z oddali słyszałam
przeraźliwy dźwięk pełen dzikiego gniewu oraz frustracji, widziałam swoje blade
ręce uderzające w drzwi. Jakiś czas później jasne drewno pokryte było śladami
krwi, które zostawiały moje palce. Spojrzałam w dół i zauważyłam, że po
paznokciach pozostały mi tylko resztki. Czerwona ciecz płynęła wolno w dół
docierając do łokci i zbierając się w krople spadające na moje stopy.
Uświadomiłam sobie, że źle się zabrałam za ucieczkę. Wszystkie uczucia
wyciekały ze mnie tak samo jak posoka, zostawiając mnie pustą i opanowaną.
Pomysł zaczął formować się w mojej głowie, nie dopuszczając zwątpienia.
Poruszając się jak robot
dotarłam do toalety, gdzie podeszłam do umywalki i skacząc z bólu przemyłam
rany, po czym ze łzami płynącymi po policzkach znalazłam apteczkę, z której
wyjęłam bandaże, plastry i maść na skaleczenia. Później otworzyłam swój plecak,
z którego wciągnęłam nóż i wróciłam do drzwi.
Kilka prób, gróźb i cięć
wystarczyło, żeby to, co zamknięte stanęło otworem. Na ramiona zarzuciłam cały
swój dobytek i cicho wyszłam z bazy Rafaela. Tam wybrałam kierunek i zaczęłam
iść. Pamiętałam, w którą stronę musiałam iść, aby dojść do drugiego wejścia
kryjówki Rafaela.
Przebijając się przez
gęste krzaki zobaczyłam coś białego. Z głośno bijącym sercem znieruchomiałam i
zaczęłam nasłuchiwać, po czym prawie przeklęłam te cholerne anioły i ich
umiejętność bezszelestnego poruszania się. Nie robiłabym tego, gdybym i ja tak
potrafiła, jednak ciągłe docinki Marcusa głośno temu przeczyły. Zrobiłam jedyną
rzecz, dzięki której mogłam wydostać się z plątaniny szeleszczących gałęzi,
czyli wspięłam się na drzewo. Siedząc na jednej z gałęzi pogratulowałam sobie
zwinności.
Niedaleko przechodził
jakiś chłopak z białymi jak śnieg skrzydłami, które odbijały światło księżyca.
Przekręciłam głowę w bok i pożałowałam, że nie miałam ze sobą pędzla i
czerwonej farby. Mogłabym namalować na jego pierzastych kończynach tarczę.
Uśmiechnęłam się szeroko, wyobrażając sobie, jak ucieka przed innymi. Anioł nie
należał do najwyższych, mógł mieć najwyżej metr siedemdziesiąt. Miał brązowe
włosy i tego samego koloru oczy. Opalona skóra ładnie kontrastowała z piórami
oraz koszulą w tym samym kolorze. Spodnie były eleganckie, ciemno granatowe, a
na nogach miał skórzane buty. Nie wyglądał, jakby szykował się do małej wojny
pomiędzy Romanem, a resztą aniołów. Wręcz przeciwnie, szedł wolno, omijając
suche gałęzie i liście, skradając się w stronę, gdzie powinno być główne
wejście do bazy Rafaela. Zmarszczyłam brwi, obserwując oddalającego się
chłopaka.
Czy było to możliwe, że
Daniel nie kontrolował wszystkich Jasnych? Odpowiedź powoli uformowała się w
mojej głowie.
– Oczywiście, że możliwe –
mruknęłam cicho.
Przez chwilę zastanawiałam
się, czy iść za nim, czy może uciekać, jednak jak zwykle moja ciekawość
przezwyciężyła strach i chwilę później skradałam się za chłopakiem. Ku mojemu
zdziwieniu po drodze nie wchodziłam na żadne suche gałęzie ani liście.
Poruszałam się cicho i szybko, niczym lampart za swoją ofiarą.
Nagle usłyszałam cichy
trzask i szelest materiału, a później błysk metalu. Metalu? Wyjrzałam zza
drzewa i spojrzałam na anioła, zastanawiając się, co on kombinuje. Kolejny
błysk. Pistolet.
Po co mu pistolet? To
proste, chciał kogoś zastrzelić. Kogo? Nie miałam zielonego pojęcia. Ale
chciałam się dowiedzieć, więc podeszłam jeszcze bliżej. Chłopak był zajęty
sprawdzaniem broni, dlatego nie słyszał, że stałam tuż za nim opierając się o
szorstką korę.
Brunet opuścił ręce i
skierował swój wzrok na przód, zrobiłam to samo i zobaczyłam ładny, żółty
domek, promieniujący ciepłem i wygodą. Był tam kolorowy ogródek, zabawki
porozrzucane po starannie ściętej trawie. Na podjeździe stał samochód Rafaela.
Czy to była ta druga baza? Gdyby nie auto, nie zorientowałabym się.
Bardziej usłyszałam, niż
zobaczyłam, że drzwi się otwierają. Wychyliłam się ze swojego miejsca po to,
żeby zauważyć spięcie w ramionach anioła, którego ręce powoli zaczęły się
podnosić, jego palec wskazujący wsunął się na spust, gotów, aby postrzelić
osobę, która wyszła na zewnątrz. A tą osobą był nie kto inny, niż Rafael.
Wiedziałam już, że brunet
nie należał do tych „dobrych”. Musiałam go jakoś unieszkodliwić, zanim kogoś
skrzywdzi. Nie mogłam pozwolić, aby zamordował Rafaela, nie, kiedy ma rozprawić
się z Romanem. Czułam, jak adrenalina uderzyła we mnie, rozpalając zimne
kończyny, kiedy sięgnęłam do kieszeni po scyzoryk. Z szybkością kobry
nacisnęłam przycisk uwalniający ostrze i zaatakowałam.
W mgnieniu oka nóż znalazł się na gardle
chłopaka, lekko nacinając skórę.
- Pistolet w dół, albo
zrobię ci nową dziurę do oddychania – warknęłam prosto do jego ucha.
Zauważyłam, jak się zawahał, więc przycisnęłam ostrze jeszcze mocniej. Wokół
nas uniósł się cierpki zapach krwi, który nie namówił chłopaka do opuszczenia
broni. – Zrób to, a przysięgam, że przez najbliższe lata nie zaznasz spokoju –
polizałam go w szyję, uświadamiając mu, że nie należę do Jasnych. – Założę się,
że Daniel, Sabidim i Marcus już nie mogą się doczekać aż wpadniesz w ich ręce.
Szczególnie Sabidim, on w sprawie tortur może się wykazać prawdziwym
okrucieństwem. – Dmuchnęłam w polizane miejsce, a on się wzdrygnął. Wiedziałam
już, że jest mój. Jego dłoń zaczęła powoli opuszczać się w dół.
- Daj mi to – rozkazałam,
wyrywając mu broń z dłoni. Zabezpieczyłam ją i wsadziłam za pasek spodni. –
Rafael! – krzyknęłam, zwracając na siebie jego uwagę. Zjawił się nagle przed
nami, lustrując mojego towarzysza wzrokiem.
- Może mi powiesz Gin, co
zamierzasz zrobić z tym scyzorykiem i Quinnem?
- Chciał ciebie postrzelić
– wytłumaczyłam spokojnie. Rafael spojrzał nad jego ramieniem, prosto w moje
oczy.
- I myślisz, że pistolet
jest w stanie mnie zabić?
- Oczywiście, że tak.
Wszystko umiera, kiedy dostaje kulkę w głowę, czy nie mam racji?
- Nie wiem, nie
sprawdzałem – wzruszył ramionami. – Puść go. – Widząc mój opór powiedział: -
Przede mną nie ucieknie.
Powoli zdjęłam nóż z
gardła chłopaka i nie spuszczając wzroku z Rafaela cofnęłam się. Anioł z
białymi skrzydłami nie był już zagrożeniem. Stał, promieniując strachem.
- Hej, ty! – Rafael
spojrzał na mnie z uniesioną brwią – nie ty, Quinn.
Chłopak powoli się
odwrócił w moją stronę, pot błyszczał na jego bladej twarzy.
- Co do tego co
powiedziałam… Kłamałam. Gdybyś strzelił to zabiłabym cię szybko – uśmiechnęłam
się szeroko, a chłopak wyglądał, jakby połknął gwoździa. Mogłam jeszcze
zobaczyć, jak Rafael uśmiechnął się półgębkiem, po czym odwrócił w stronę domu.
- Chodź Quinn – rozkazał
zimno i ruszył. Za nim powlekł się zrezygnowany brunet. – I ty też Gin!
Cholera! Żółty domek już
nie wyglądał tak ciepło i zachęcająco.
Koniec już blisko!
No dobra, pewnie się zastanawiacie gdzie mnie wywiało, prawda?
Wywiało mnie w stronę koledżu. A w lato?
No cóż... wakacje :)
Ale mówiąc o szkole - nie ogarniam przedmiotów, które sobie wybrałam.
No i mam terminy (na przykład na jutro)
Tsaa... :D
Ale rozdział jest. Marny, ale jest :)
Jednak opinię pozostawiam wam
I jak?
No i gdzie ten Rafael i Gin??
OdpowiedzUsuńMieli być razem! Ja tak chcę!
Szkoda, że koniec już blisko, bo przywiązałam się do tego bloga. Nawet nie wiesz, jakiego szału dostałam, gdy zobaczyłam, że pojawił się nowy rozdział...
To była normalnie dzicz ^.^
Ciekawe co się wydarzy w tym żółtym domku...
Nie wiedziałam, że Gin może być taka przerażająca.. O.o
Czekam nn i życzę weny.. :*
Jejejjejejejejjejej Miałam się już kłaść kiedy zobaczyłam nowy rozdział patrzę i co widzę ANIOŁY NIE GRYZĄ :D Taki zaciesz na twarzy miałam jak czytałam, że masakra ^^
OdpowiedzUsuńHuh współczuję tych przedmiotów ja dopiero technikum a już są przekichane przedmioty to co dopiero tam O_o
Rozdział cudowny (jak zaaawsze :D) Wystraszyłaś tym brakiem aktywności ;( Ale super że już jesteś ^^
A więc nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału... I żółtego domku <#
Pozdrawiam C. :*
Na reiście !!!!! Hura!!!! <3
OdpowiedzUsuńCudny rozdział <3
wierz czy nie ale wczoraj ok 17 myslalam o twoim opowiadaniu a tu bec dzisiaj patrze a rozdzial jest i to jaki hah nie moge sie juz doczekac nexta
OdpowiedzUsuńzycze mnostwo weny
pozdrawiam :D
Rozdział cudny - jak zwykle zresztą :-)
OdpowiedzUsuńNaprawdę się cieszę, że po długiej nieobecności do nas wróciłaś.
A propos rozdziału. chyba już się stęskniłam za Gin i jej zachowaniem. Scena z zamknięciem w pokoju była naprawdę świetna ;-)
Nie będę się rozwodzić na temat wspaniałości, oryginalności itp, bo to na pewno już wiesz. Wspomnę tylko, że jak dla mnie rozdział trochę krótki...
A tak poza tym to.... Gdzie jest to wspominane "COŚ" pomiędzy Gin i Rafaelem? Jeżeli to miało być pomiędzy nimi... A miało...! Chyba...
Jeszcze raz wspomnę: Świetny rozdział!
Weny!
Laxus
Kurcze nie mogę doczekać się następnego! Uwielbiam twoje opowiadanie! Jest cudowne! :)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńdroga autorko ja właśnie miałam napisać do ciebie, co się dzieje bo tak długo rozdziału nie ma nowego... ale mnie uprzedziłaś z tym wstawiając... cóż jeszcze nie przeczytałam, niestety całe życie ostatnio wywróciło mi się do góry nogami i nie mam czasu kiedy przeczytać, ale już zaznaczyłam, że jest nowy rozdział i w pierwszym możliwym czasie to zrobię
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Świetny rozdział, fajnie, że dodałaś. Dobrze, że Gin uratowała Rafael'a. Tylko coś czuję, że za to że wymksnęła się z zamknięcia jej się oberwie. Z niecierpliwością czekam na następną część.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ;)
S.
Kiedy następny rozdział? :D
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że już niedługo? :3
Czekam na następny rozdział. ❤️
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, kiedy następny rozdział, bo nie wytrzymam tego czekania.
OdpowiedzUsuńCudo *.* Kiedy nowy rozdział? Zapraszam do mnie http://incompatible-with-death.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhej przeczytałam twojego bloga w ciagu nie całego dnia bo aż tak mnie wciągnął:) naprawdę jest genialny mega pomysł na taka historie <3 widzę niestety chyba że twój blog zmierza ku końcowi niestety:( a tak w ogóle kiedy nowy rozdział? nie moge sie doczekać :)
OdpowiedzUsuńE, dziewczyna! Nie powtarzaj tego samego co przed tym rozdziałem! Znowu mamy tyle czekać?! Błagam... Rozumiem, że szkoła itd. ale pamiętaj o swoich wymagających fanach, którzy niecierpliwie czekają na kolejne rozdziały. :c
OdpowiedzUsuńświetne jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na swojego bloga: igraniezesmiercia.blogspt.in
Witam,
OdpowiedzUsuńświetne, no i nic nie dało zamknięcie Gin, to było genialne czyli w ich szeregach mogą być wrogowie?
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
bardzo mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńzapraszam również do siebie
http://onesmallbreath.blogspot.com/
Świetne ! Świetne !
OdpowiedzUsuńZapraszam .
http://piesnaniolow.blogspot.com/
Witam,zostałaś nominowana do LBA!! Wszystkie informacje znajdziesz tutaj : http://breathofthegods.blogspot.com/2014/12/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńMam przyjemność nominować twojego bloga do LBA ( Liebster Blog Award ). Szczegóły znajdziesz na http://luna-moon-wings.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietnie! Czekam na następny i przyznam się, że niepokoję się, że tak dawno nie pisałaś. Powinnaś za to dostać porządnego kopa w du... szę.
OdpowiedzUsuńA tak, żeby nie obyło się bez chamskiej reklamy powiem Ci, że kiedyś czytałaś mojego bloga, dawno, dawno, na innym koncie, więc pomyślałam, że może się zainteresujesz blackperlage.blogspot.com
Zapraszam, i pozdrawiam:)
kiedy dodasz następny rozdział??????? nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuńCzy będą następne rozdziały???
OdpowiedzUsuńhttp://wamila-fivelements.blogspot.com/2015/02/krotki-poczatek.html#comment-form
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńdroga autorko co się dzieje, zdaje sobie sprawę, że są ważniejsze sprawy, no ale może jakaś informacja...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Piękny blog!!! ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaciekawiłaś! ;)
Zapraszam do siebie :www.zatrzymanaprzezciebie.blogspot.com
Kiedy następny
OdpowiedzUsuń