W sali zapanowała cisza, pełna niewypowiedzianych słów malujących się na
twarzach zebranych. Nawet ja stałam zszokowana z otwartą buzią, nie wiedząc, co
robić.
- Nie myślcie jednak, że
dostała to za darmo. Od samego początku jej wstąpienia do Ciemnych miała w
sobie coś więcej. Z tego, co słyszałem już pierwszego dnia od przemiany jej
słuch był w pełni rozwinięty, a oczy nad wyraz czułe na światło. Do dzisiaj woli
nie wychodzić na zewnątrz w ciągu dnia ze względu na słońce. Nie radziłbym wam
atakować swoich braci w celu zmiany. – Rafael rozejrzał się po ponurych
twarzach otaczających go aniołów. – Prawdopodobieństwo, że nie uda wam się tego
przeżyć jest za wysokie. Gin prawie umarła. Prawie, ponieważ udało nam się jej
przywrócić oddech. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że każdy
inaczej przechodzi zmianę, dlatego też nie jesteśmy pewni jak to przejdziecie.
Najlepiej byłoby, gdybyście odpuścili sobie samodzielne próby przeistoczenia. –
Kilka osób kiwnęło głowami w niemym geście zgody. – Czas teraz przejść do
drugiej sprawy, a konkretnie do sprawy wytoczenia wojny przeciwko Romanowi.
Błędem było pozwalanie mu na wszystko. Teraz, gdy urósł w siły, tworząc swoją
własną armię pachołów bez skrupułów, gotowych ujawnić się ludziom i
zapoczątkować zagładę, o której mowa w przepowiedni, nie pozostaje nam nic
innego niż atak. Skoro jedna część, ta o trzecim Stróżu się spełniła, to i ta o
końcu ładu na świecie też może się ziścić. Naszym zadaniem jest powstrzymać go
przed wyrządzeniem większego zła. Przygotujcie się do wojny.
Chłopak odwrócił się
plecami do tłumu razem z Danielem i Sabidimem, zmuszając mnie do tego samego i
wszyscy ruszyliśmy do wyjścia. Poruszałam się mechanicznymi ruchami, niczym
marionetka kierowana dzięki sznurkom. Tak właśnie się czułam. Nie bardzo wiedziałam,
o co chodziło Rafaelowi z przywracaniem mi oddechu podczas mojej przemiany,
dlatego w najbliższym czasie postanowiłam zapytać się kogoś.
Zaraz za drzwiami czekał
na nas Marcus z kimś, kogo nie spodziewałam się więcej ujrzeć.
– Witaj Atrazie –
powiedział Rafael, kiwając głową w powitaniu.
– Niezła przemowa – rzekł
łowca niedbale, ignorując przywitanie. Jego zawsze czujne oczy przyglądały się
uważnie naszej grupce. Jego wzrok spoczął na dłuższą chwilę na moich skrzydłach,
przylegających ciasno do pleców. – Robi wrażenie. – Nie miałam pojęcia, czy
dalej zwracał się do Rafaela, czy do mnie, więc zacisnęłam mocno wargi i
bacznie przyglądałam się białowłosemu.
– Co cię do nas sprowadza?
– zapytał Sabidim, obserwując łowcę, jakby uważał, że ten zaraz go zaatakuje.
– Przyszedłem, aby poinformować
was, że nie zamierzam więcej pomagać Romanowi. – Zapadła pełna niedowierzania
cisza. – Nie znaczy to, że przechodzę na waszą stronę. Nie obchodzi mnie żadna
wojna, ani kto jest lub będzie u władzy. Ja jestem łowcą, od dziś nie stoję po
niczyjej stronie. Jeżeli ktoś chce, to może zaproponować mi zlecenie, ale nic
ponad to. – Atraz spojrzał każdemu prosto w twarz, zatrzymując się najdłużej
przy mojej. – Od dzisiaj będę sam decydował, co zrobię, a czego nie.
– Niczego innego od ciebie
nie oczekiwałem. Żyjesz wśród nas już dostatecznie długo, aby wiedzieć, na co
możesz sobie pozwolić. Wybór zawsze należał do ciebie, kontrola sprawowana jest
nad niedoświadczonymi aniołami, a ty do nich nie należysz już od dawna –
powiedział oficjalnie Rafael, który najszybciej z otaczających go osób otrząsnął
się z szoku.
Atraz skinął, pokazując,
że zrozumiał, po czym odwrócił się i odszedł poruszając zwinnie niczym kot, nie
robiąc żadnego hałasu.
– Hej Gin! – zawołał
Marcus, nagle stojący obok mnie.
– Tak?
– Idziesz? – Chłopak
złapał mnie za rękaw i delikatnie pociągnął w stronę cichnących kroków. –
Wydajesz się bardzo… zamyślona.
Nie wiedząc, co powiedzieć
wzruszyłam ramionami. Udaliśmy się do pokoju, w środku którego stał ciężki stół
zrobiony z jasnego drewna, a przy nim masywne krzesła z tego samego tworzywa.
Rafael usiadł u szczytu, po jego prawej spoczął Daniel, a mnie poproszono,
żebym zajęła miejsce po lewej, co zrobiłam chowając z trzaskiem skrzydła w głąb
pleców. Sabidim z wdziękiem opadł na siedzenie stojące obok mojego, a Marcus
naprzeciw Szkarłatnego. Z ciekawością przyglądałam się ponurym twarzom aniołów.
– Zrobione – oznajmił
Sabidim, rozsiadając się wygodnie na swoim krześle, bordowa skóra jego spodni i
kamizelki wydała przy tym skrzypiący dźwięk. Zaczęłam się zastanawiać, skąd on
bierze swoje dziwaczne stroje. Po chwili namysłu stwierdziłam, że musiał je
kupować na zamówienie. – Teraz musimy szybko obmyślić plan ataku na Romana i
dalej nie pozostanie nam nic innego niż uderzenie. Rafaelu, masz może jakiś
pomysł, co możemy zrobić?
– Dobrze wiesz, że tak –
odpowiedział, po czym przedstawił nam plan, na który wszyscy się zgodzili.
Wszyscy, oprócz mnie.
– Uczyłam się walczyć, nie
możesz tak po prostu zostawić mnie teraz w bezpiecznym miejscu, podczas kiedy
wy zaatakujecie Romana – powiedziałam rozzłoszczona uderzając płasko dłonią o
chropowatą powierzchnię stołu. Rafael uniósł ciemną brew, przyglądając mi się z
zimnym uśmiechem na ustach.
– I co zrobisz, jak
pójdziesz z nami? Przy pierwszej lepszej okazji dasz się zaszlachtować jednemu
ze sług Romana. Nie dasz rady wygrać z aniołem, który urodził się w czasach,
gdy dzieci uczone były walki od urodzenia, ty miałaś do tego nie całe dwa
miesiące.
– I co z tego? Nie mogę
zostać w bezpiecznym miejscu, kiedy tam może być Emily. Nie chcę, żeby Greg… – Mój
głos załamał się na chwilę. – Żeby dowiedziała się od Romana, kto zabił Cyn i
co się stało z Gregiem. Nie chcę, żeby się spotkali. Co się stanie, jeżeli
Romano coś jej zrobi? – Pokręciłam wolno głową – nie mogę sobie tego wyobrazić.
Jeżeli jednak on jej dotknął…
– W dalszym ciągu nie
możesz z nami polecieć. Teraz jesteś Upadłym i twoim zadaniem jest łączyć
Ciemność z Jasnością, nie możesz zginąć.
– Jak w takim razie mam
komukolwiek pomagać, skoro mnie odsuwasz? Czy ty nie widzisz tych dobrych stron
mojego pójścia z wami na wojnę?
– Nie – odpowiedział
Rafael, krzyżując ręce. W jego oczach pojawił się błysk rozbawienia.
– Zacznijmy od tego, że
pokażę Romanowi, że to ja jestem Upadłym, a on z pewnością będzie chciał żebym
przeszła na jego stronę. W tym czasie opowiemy innym o przepowiedni. Być może
część z nich zdecyduje się przejść na naszą stronę.
– To nie jest głupi pomysł
– mruknął Sabidim, drapiąc się po brodzie w zamyśleniu. – Z Upadłym u naszego
boku możemy zwrócić część sług Romana przeciw niemu. Co nam szkodzi zabranie
Gin ze sobą?
– Poradzimy sobie bez Gin.
Nie możemy pozwolić, żeby umarła. Dobrze wiesz, że będzie chciał ją zabić –
powiedział sucho Rafael. – Jesteś pierwszym Upadłym, jaki się pojawił od ponad
czterech tysięcy lat. Nie pozwolę, żebyś nie będąc gotową nadstawiała karku
tylko po to, żeby coś udowodnić.
– Bo nie nadstawię karku!
– krzyknęłam rozwścieczona. Czerwone plamki pojawiły się w zasięgu mojego
wzroku, wirując, które znikały, gdy spróbowałam spojrzeć na nie inaczej niż
tylko kątem oka. Dłonie zacisnęłam w pięści tak mocno, że krótkie paznokcie
wbijały się boleśnie w skórę.
– Owszem, zrobisz to –
odparł, odchylając się mocno na oparciu krzesła. – Nie należysz do osób, które
siedzą spokojnie w miejscu czekając na ratunek. Polecisz jako jedna z
pierwszych, kiedy tylko zobaczysz tam Emily. A ona z pewnością się tam pojawi.
– Chcesz powiedzieć, że
on… - głos uwiązł mi w gardle z nagłego strachu o przyjaciółkę. Przed oczami
pojawiła się scena lasy, w którym napadłam Daniela. Przypomniałam sobie wyraz
jej twarzy, gdy wgryzałam się w szyję anioła.
– Nie. Jeszcze nie. Romano
uważa, że tym trzecim jest człowiek. Emily bardzo mu się podoba, więc uznał, że
to ona jest trzecim Stróżem. Myśli, że będzie mógł nas szantażować, że ją
zmieni. On jest władcą Ciemnych, więc zmieniając ją będzie zmuszona mu służyć.
– Nie musi mu służyć. Sama
może zdecydować, czy tego chce, czy nie – warknęłam, marszcząc gniewnie brwi. W
sercu czułam ból, jakby ktoś je przebijał igłami. Nie chciałam nawet myśleć o
tym, że mogłaby zostać z Romanem.
– Nie każdy potrafi się
przemóc – dodał Marcus z poważnym wyrazem twarzy. Kiedy spojrzałam w jego oczy
to zobaczyłam, że jest rozbawiony.
– Emily to zrobi.
– I dlatego z nami nie
polecisz. Nie potrafisz dojrzeć prawdy – powiedział cicho Rafael, pochylając
się nad stołem. – Ona jest z nim, ponieważ tego chce, nikt jej nie kazał zostać
z Romanem. Może gdybyś z nami poleciała to wojna nie byłaby taka trudna. Część
wojska przeszłaby na naszą stronę, ale co nam z tego? Część z nich przejdzie do
nas by stać u boku zwycięzców. Druga część będzie mu szpiegowała, może i nawet
zabijała we śnie.
Zacisnęłam usta, nie
wiedząc, co powiedzieć. W oczach chłopaka dojrzałam satysfakcję, która
rozzłościła mnie jeszcze bardziej.
– Dobrze, nie polecę z
wami…
– Nie pójdziesz, nie
polecisz, nie pojedziesz, nie poczołgasz się, nie zostaniesz zaniesiona –
przerwał mi Sabidim. Mimo woli kąciki moich ust uniosły się lekko. Szkarłatny
dobrze mnie znał.
– Nie ma potrzeby –
powiedział Rafael – Gin zostanie w swoim pokoju, dopóki nie przylecimy z
powrotem.
W tej chwili poczułam się,
jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody. Gwałtownie wstałam, odpychając
mocno krzesło, które przewróciło się za mną z hukiem.
– Żadnego zamykania w
pomieszczeniach! – Po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że mówię z
podniesionym głosem. Strach ściskał moje gardło niczym metalowa obręcz,
niepozwalająca oddychać. – Do cholery, już raz to zrobiłeś, zamknąłeś mnie na
rozkaz Romana w pokoju. Więcej się nie dam zatrzasnąć w malutkim pomieszczeniu!
– Rozejrzałam się potwarzach aniołów, siedzących nieruchomo na swoich
krzesłach. Rafael patrzył się prosto w moje oczy, nie zwracając uwagi na
Marcusa i Daniela wpatrujących się w niego z niedowierzaniem. Szkarłatny
wykrzywił usta w niewesołym uśmiechu.
Mocno przygryzając wargę wyszłam
z pomieszczenia, wracając w stronę swojego pokoju. Tuż przed drzwiami zmieniłam
zdanie i pobiegłam prosto w stronę schodów, prowadzących do starej chaty.
Zwolniłam, kiedy wejście do kryjówki Rafaela zostało daleko w tyle.
Przechodziłam się bez celu między drzewami, gdzie stwierdziłam, że Rafael miał
rację, co nie znaczyło, że mam zamiar się do tego przyznać. Mogłam niemal
usłyszeć surowy głos matki, mówiący, że Evans nie przyznaje się do błędów. Po
chwili poczułam smutek, wypychający całą złość. Przez ten cały czas nie
pomyślałam o swoich rodzicach. Może i nie byli najlepsi, ale to oni dali mi
życie. Mój ojciec zawsze dawał mi wszystko, czego sobie zażyczyłam. Matka
zawsze była wymagająca. Z czasem oboje przestali się mną interesować, zbyt
zajęci prowadzeniem firmy. A może nie? Zawsze zwracali dużą uwagę do moich ocen
w szkołach.
– O czym myślisz?
– Marcus! – krzyknęłam
przestraszona, odwracając się w stronę blondyna – nie usłyszałam, jak
nadchodzisz.
– Bo nad czymś myślałaś –
powiedział uśmiechając się szeroko.
– Można tak powiedzieć – mruknęłam,
odwracając wzrok.
– Chcesz się przejść? Jest
miejsce, które chciałbym ci pokazać.
– Czemu nie? – Wzruszyłam
ramionami i ruszyłam za chłopakiem.
– Wciąż nie mogę uwierzyć
w to, że Rafael cię zamknął na rozkaz Romana.
– Nie zależy mi na tym,
czy wierzysz – powiedziałam obojętnie. –Zostałam zamknięta przez Rafaela, ale
to on był osobą, która po mnie przyszła. On mnie stamtąd wyjął.
– Cały tydzień w
zamknięciu. Jak ty to wytrzymałaś?
– Normalnie. Poszłam spać.
– Chłopak roześmiał się głośno.
– Wiedziałem, że lubisz
spać, ale że aż tak! – Uśmiechnęłam się szeroko. Marcus zawsze wiedział, jak
mnie rozśmieszyć.
– Wiesz… Mogłabym spać
trochę dłużej, ale po pewnym czasie nawet i sen się nudzi.
– Nie wątpię. – Dalszą
część drogi przeszliśmy w ciszy pozbawionej jakiegokolwiek napięcia. – To tutaj
– powiedział w końcu, torując drogę wśród gęstych krzaków, szarpiących nasze
ubrania. Przez chwilę nic nie widziałam, jedynie przebłyski błękitu.
Zatkało mnie. Marcus przyprowadził mnie na
małą łąkę pełną bladoniebieskich kwiatów. Roześmiałam się, przyglądając
rozbawieniu i radości widniejącym na twarzy chłopaka.
– Niezapominajki! – krzyknęłam
uradowana. Blondyn rozejrzał się z uwagą w około.
– Nikt nie wie o tym
miejscu. Sam je znalazłem – oznajmił z dumą.
– W takim razie
gratulacje. Nigdy jeszcze nie widziałam, żeby w jednym miejscu rosło tyle
kwiatów – powiedziałam z zachwytem. Marcus zaczął się szczerzyć jak głupi.
– Teraz już widziałaś.
Resztę nocy spędziliśmy
siedząc na środku łąki na przemian śmiejąc się i żartując, nie poruszając
nieprzyjemnych tematów, które w dalszym ciągu wisiały w powietrzu, gotowe, by
wypłynąć na powierzchnię. Gdy niebo zaczęło się przejaśniać, Marcus odprowadził
mnie do pokoju.
– Rafael miał rację –
powiedział, kiedy położyłam dłoń na klamce.
– Wiem. Dobranoc. – Cicho
zamknęłam drzwi, zostawiając Marcusa po drugiej stronie i wzięłam głęboki
oddech. Na widok Rafaela, wyłożonego swobodnie na moim łóżku poczułam złość.
– Co ty tu robisz? –
warknęłam – z resztą, nieważne. Wyjdź. - Chłopak nic sobie nie zrobił z
rozkazu. Obserwował jedynie, jak tupię ze zniecierpliwienia nogą. –
Powiedziałam, że masz wyjść!
– Słyszałem.
– To teraz rusz się i
zrób, co mówię.
– Musimy porozmawiać –
powiedział leniwie się przeciągając i mnąc pościelone przeze mnie łóżko.
Marszcząc brwi przeciągnęłam ręką po zmierzwionych włosach. Skrzywiłam się,
napotykając palcami kołtuny. Przydałoby się je trochę podciąć, pomyślałam.
– Możemy porozmawiać
wieczorem. Teraz jestem zmęczona – burknęłam, otwierając drzwi.
– Jutro będzie za późno.
Zamknij drzwi i siadaj – powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu. Wściekła,
zrobiłam, co mi kazał. Bardzo nie lubiłam, gdy ktoś mi rozkazywał, szczególnie,
kiedy w żaden sposób nie mogłam się odegrać. Niezadowolona, zaplotłam ramiona i
usiadłam na krześle stojącym przy łóżku.
– Skoro już musisz, to
mów.
– Chciałem się ciebie zapytać, co mamy zrobić z
Emily Rosses, jeżeli będzie z Romanem. Dobrze wiem, że jeśli nie została
jeszcze przemieniona to nie będziemy mogli z nią postąpić tak, jak z innymi
ludźmi, którzy dowiedzieli się o naszym istnieniu.
– Chciałabym się z nią
spotkać. Powiem jej prawdę. – Cała siła, jaką w sobie miałam uleciała ze mnie
jak z przebitego balonika. Nie patrzyłam się już na Rafaela, a na swoje dłonie.
– Muszę jej powiedzieć. Co zrobi z tą wiedzą? Nie mam zielonego pojęcia...
– Wiesz, że nie pozwolimy
jej żyć z tą wiedzą. Nie możemy pozwolić, żeby ludzie się o nas dowiedzieli.
– Rafaelu? Czy to, co mi kiedyś mówił Romano było prawdą?
– Rafaelu? Czy to, co mi kiedyś mówił Romano było prawdą?
– A co ci mówił? – zapytał
z ciekawością.
– Że kiedyś pokazał swoje skrzydła człowiekowi – powiedziałam z zaciśniętym gardłem. Musiałam spróbować, inaczej miałabym wyrzuty sumienia, że tego nie zrobiłam. Podniosłam wzrok na chłopaka, który siedział spokojnie na łóżku, opierając się o zagłówek.
– To prawda. Do czego zmierzasz?
– Co się stało z tamtą grupą ludzi? – zapytałam, bacznie przyglądając się twarzy Rafaela, która wydawała się być wyciosana z kamienia.
– Teraz już widzę – mruknął. Po dłuższej chwili odpowiedział: – Wszyscy umarli.
– Jak to? – Zacisnęłam usta, nie widząc żadnego wyjścia, aby pomóc Emily. Jeżeli jej nie powiem to mnie znienawidzi, a jeśli to zrobię to umrze. Z dwojga złego wolałam, żeby żyła. Ceną za to musiała być nasza przyjaźń.
– Że kiedyś pokazał swoje skrzydła człowiekowi – powiedziałam z zaciśniętym gardłem. Musiałam spróbować, inaczej miałabym wyrzuty sumienia, że tego nie zrobiłam. Podniosłam wzrok na chłopaka, który siedział spokojnie na łóżku, opierając się o zagłówek.
– To prawda. Do czego zmierzasz?
– Co się stało z tamtą grupą ludzi? – zapytałam, bacznie przyglądając się twarzy Rafaela, która wydawała się być wyciosana z kamienia.
– Teraz już widzę – mruknął. Po dłuższej chwili odpowiedział: – Wszyscy umarli.
– Jak to? – Zacisnęłam usta, nie widząc żadnego wyjścia, aby pomóc Emily. Jeżeli jej nie powiem to mnie znienawidzi, a jeśli to zrobię to umrze. Z dwojga złego wolałam, żeby żyła. Ceną za to musiała być nasza przyjaźń.
I jak? :D
Jestem zadowolona z tej długości, a wy?
Jestem zadowolona z tej długości, a wy?
Wiem, wiem, nie było mnie przez długi czas...
Wena zwiała, egzamin z angielskiego, od którego zależy mój następny rok w szkole i masa zadań domowych!
I wszystko miałam do zrobienia w trzy tygodnie. :c
Jak na razie wszystko idzie. Jeszcze tydzień. :)
Założyłam chat, jak macie jakieś pytania to piszcie.
Pozdrawiam!
Jak dla mnie świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńi również zadowala mnie jego długość ;)
życzę ci weny !
Marta :)
Dzięki, starałam się:D
UsuńRozdział super.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny.
Martyna ;*
Dziękuję, przyda się ;)
UsuńOgólnie rzecz biorąc hisoria jest bardzo dobra, ale rozdziały pojawiają się tak rzadko, że nie mam w sumie zielonego pojęcia co się aktualnie dzieje. Rozumiem że możesz mnie mieć weny :(
OdpowiedzUsuńRozdział cóż był dobry nic za bardzo nie wnosi ciekawego do historii, ale mam nadzieję że będzie ciekawie w kolejnych rozdziałach. CZEKAM NA KISS GIN I RAFAELA !
Mylisz się, rozdział wnosi COŚ do opowiadania. :) Tylko tego jeszcze nie widać, wiesz, rozkręcam się ;D To prawda, rozdziały pojawiają się rzadko, a nawet bardzo rzadko i nic nie mogę na to poradzić. Nie mam czasu ani weny. A najdziwniejsze jest to, że do szkoły nie chodzę już od miesiąca. Rozdziały piszę późnymi wieczorami, a ostatnio nie potrafię wytrzymać nawet do 21. :( W następnych rozdziałach akcja powinna się rozkręcić, nie martw się ;)
UsuńCzekałam, codzinnie zagladalam na strone i oto jest wyczekiwany rozdzial, alleluja ! Cudownie piszesz i jestem ciekawa co bedzie dalej . ^^ jak i również czekam na to samo co Sentymentalna .
OdpowiedzUsuńDzięki ;D A co do rozdziału - kawa, trochę czekolady, laptop i palce w ruch! :)
UsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać następnej części.
Miłego dnia ;)
S.
Dzięki, już się za niego biorę :)
Usuńteż jestem zadowolona z rozdziału, nawet nie wiesz jak bardzo.
OdpowiedzUsuńAle ciągle brakuje mi tu romansu.... Rafael i Gin... Kocham.
Proszę o jakąś scenkę z nimi...plissssssssssiam...
Kocham i czekam <3
Cieszę się :D
Usuń[SPAM] http://amaisekai.blog.pl/ Opowiadanie fantasy o utraconej szansie i obcym świecie. Poczuj strach oraz silną determinację kobiety której odebrano wszystko co kiedykolwiek było dla niej ważne. Niech ogarnie cię dreszcz lęku i niesprawiedliwości. Czasami pośród chaosu odnajdujemy miłość, ale czy można jej zaufać?
OdpowiedzUsuńwyszło ci super!........zresztą jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńŻYCZĘ WENY!!!!!!! ;3
fajnie by było jakbyś połączyła Gin z Rafaelem...! ;P
Dzięki ;)
UsuńWszyscy Gin i Rafael... A ja wolę Gin i Marcusa.<3 Napisz coś o nich.! Proszę.;)
OdpowiedzUsuńZastanowię się ;)
UsuńPewnego kijowego ranka z ciekawości sprawdziłam czy dodałaś nową część. Moja radość była wielka jak zobaczyłam nowy rozdział i jego długość. Zastanawia mnie czy będzie jakiś mały motyw romansu tutaj między bohaterami, ale tak czy siak zakochuję sie w każdej części. Jest to kedno z nielicznych blogów gdzie historia jest przedstawiona tak obrazowo oraz napisane jest tak, aż sie z iskierkami w oczach czyta. Mam zapisane dwa porządne blogi ( jednym z nich nest właśnie twój) gdzie autor potrafi tak wciągnąć z historię aż czasami czyta się na jednym wdechu zastanawiając sie co bedzie dalej. Czekam oczywiście z niecierpliwością na kolejną część. I życzę więcej weny i czasu. Znam niestety ból szkoły i ogromu pracy, dlatego mój blog został usunięty ale ty nie poddawaj się i pisz nawet raz na miesiąc. Z Pozdrowieniami Black...Rose
OdpowiedzUsuńJej... Dziękuję :D Bardzo się cieszę, że uznajesz to opowiadanie jako warte czytania, naprawdę. :) A szkołę już dawno skończyłam, ale muszę też pomagać mamie i pod koniec dnia zawsze jestem wyczerpana... Pozdrawiam, pozdrawiam :)
UsuńSuper <3
OdpowiedzUsuńI Rafael.. ehh... <3 Uwielbiam go :D Ale jak on mógł nie zgodzić się na udział Gin w wojnie? ;o No rozumiem, że się martwi, ale no...! :P Psuje akcje...
Chociaż jestem pewna, że Gin coś wymyśli :P
Fajnie, że Marcus był... on jest spoko.. xD Ale brakuje mi tutaj jakiegoś romansiku ^^ Może Gin i Rafael? :P
Końcówka rozdziału jest niezła ^^ Przyszedł do niej do pokoju :D I ceną może być przyjaźń Emily i Gin? ;o OMG :)
Co do długości to w sam raz, ale zawsze mógł być dłuższy :D
Z niecierpliwością czekam na następny... :D
Pozdrawiam i życzę weny :)
Rafael nie może pozwolić Gin brać udziału w wojnie bo ona jest Upadłym. I nie potrafi walczyć.
UsuńAno tak, cena, jaką Gin musi zapłacić za życie Emily jest ich przyjaźń. Smutne, prawda? :c
Dziękuję i również pozdrawiam ;D
kdjskjfkjfkjkfjdjj *.*
OdpowiedzUsuńChyba inaczej tego się nie da określić :D
Życzę dużo weny i pozdrawiam :3
Dzięki ;D I rozumiem, co masz na myśli :D Też czasami tak mam ;)
Usuńrozdział jak zwykle niesamowity!!!!! nareszcie Rafael zaczyna choć w minimalnym stopniu pokazywać że się o nią martwi:P WIĘCEJ ROMANSU !!!!! ;P :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Karola
A jak ma się o nią nie martwić? Teraz jest bardzo cenna dla wszystkich aniołów. No i jest też aniołem z przepowiedni. ;D
UsuńPozdrawiam!
Kiedy next ?;*
OdpowiedzUsuńPisze się jeszcze, ale mam nadzieję że będzie gotowy pod koniec tygodnia :D
UsuńZostałaś/zostałeś nominowana/nominowany do Liebster Blog Adward przez http://lodowy-czar.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział? Tęsknię :'(
OdpowiedzUsuńPiszę :D
UsuńŚwietny rozdział.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie : http://nowe-zycie-lisy.blogspot.com/
Dzięki :)
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwojna tuż, tuż, zbliżą się wielkimi krokami, ale Gin jest od niej odsuwana... och jak dobrze ja znają...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Nawet za dobrze :D
UsuńDziękuję, również pozdrawiam :)
Kiedyś czytałam twojego bloga . Potem mi się usuną . Aż do dzisiaj . Znalazłam go !
OdpowiedzUsuńJestem dumna z siebie . Z ciebie bardziej że jeszcze go utrzymujesz w tak dobrym stanie !
To wenny życzę
/Ciemność zło
No... Nie jest utrzymywany w dobrym stanie, bo coraz rzadziej publikuję rozdziały, ale chyba ważne jest, że dalej prowadzę tego bloga. :D Szczerze mówiąc, jestem z siebie bardzo dumna :D
UsuńWitaj xD Zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Blog Award :P Więcej informacji na: http://76-igrzyska-smierci.blogspot.com/p/zostaam-nominowana-przez-wspaniaa.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Nie wiem, jak to robisz, ale siedziałam i czytałam ten blog od początku do końca. Bez przerwy na cokolwiek. Od pięciu godzin... Jest trzecia w nocy... Brawo, mało kto pisze tak dobrze i tak wciągająco, że nawet po ciastko nie śmiałam odejść od ekranu. No i przyznaję, brakuje tu jakiegoś romansu, ale coś czuję, że lepiej ci nie podpowiadać, sama wymyślisz i opiszesz to najlepiej :) Także gratuluję świetnego bloga, życzę weny i duużo czasu, kawy i czekolady i hmm... prooooszę, dodawaj nowy rozdział, bo zżera mnie ciekawość!!! :) / Juska.
OdpowiedzUsuńblog super, opowiadanie wciągające i chce się więcej i więcej :) czytając zauważyłam że coraz rzadziej dodajesz rozdziały w większych odstępach i chyba krótsze ;) ale i tak jest spoko pozdrawiam Serenka.
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział ?
OdpowiedzUsuńWitam :)
OdpowiedzUsuńJuż kiedyś czytałam tego bloga, by potem posiać gdzieś link do twojego opowiadania i w końcu odnaleźć twoją historię :)
Cóż tu dużo mówić... Piszesz wspaniale i ciekawie. Historia jest ciekawa, dynamiczna i na swój sposób oryginalna :)
Dużo osób pisze z kim może być Gin... Ja nie mogę się zdecydować... Dla mnie może być z wszystkimi trzema... Czemu nie, jest wyjątkowa xD Tak serio to zdaje się na twój wybór :)
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział... Teraz będę tu zaglądać regularnie
Jeśli znajdziesz czas zapraszam na: http://demon-hunter-katherine.blogspot.com/
pozdrawiam i życzę weny :)
Kochana, powiedz mi proszę jakie były twoje sposoby na wybicie bloga. Sama próbuję to robić, ale średnio mi wychodzi. Proszę napisz mi parę sposobów któe ty polecasz i które się sprawdzają
OdpowiedzUsuńKisses
LBM
No... czytałam inne blogi i zapraszałam do siebie :)
UsuńZgadzam się całkowicie z 5 komentarzem powyżej mojego. Widać, że masz talent! Z ulgą zauważyłam, że to nie koniec... Życzę Ci dalszych sukcesów :)
OdpowiedzUsuńJo Havke
Kochana kiedy nowy rozdział ..?!? nic się nie odzywasz do swoich czytelników ani nic od ponad 4 miesięcy zostawiłaś nas na dobre ?!? Clara
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie zostawiłam :) Jestem :D
UsuńKiedy nowy rozdział? Zostawiłaś nas? Toż to okropne i bez serca. Mam nadzieję, że wrócisz. Zapraszam na http://apprentice-rangers.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mogłabyś pisać dłuższe rozdziały
OdpowiedzUsuńAle ogólnie opowiadanie jest spoko
Powodzenia w pisaniu