21 lipca 2013

XXXIII






Zapadła cisza, oboje byliśmy pogrążeni w myślach. Ja zastanawiałam się, co zrobi Greg, a Rafael… Właściwie, nie wiedziałam, o czym myśli. Równie dobrze mogłabym próbować rozwiązać zagadkę powstania świata. W sumie, nawet nie chciałam wiedzieć, o czym on myśli, chociaż, w wielu przypadkach byłoby to pomocne. Po chwili opamiętałam się i kręcąc głową wstałam. Niczego nie usłyszałam, ale byłam niemalże pewna, że anioł wstał razem ze mną.
- Powinieneś już iść, Rafaelu- Powiedziałam, wiedząc już, jaka będzie odpowiedź.
- Nie możesz zostać tutaj sama.
- Nie mogę mieć wiecznie niańki ze sobą- Warknęłam- Nie wrócę również do chaty. Nie, dopóki moi przyjaciele nie będą bezpieczni- Kiedy to mówiłam, odwróciłam się w stronę mojego towarzysza. Jego twarz była pusta, jak biała kartka. Zacisnęłam ze złości usta. Nie wiedziałam, dlaczego byłam zła, może to z powodu tego, że moi przyjaciele wpakowali się w coś, w co nie powinni, a może to dlatego, że Rafael mnie denerwował. W tej chwili obstawiałabym to drugie.
- Nie możesz być sama- Powtórzył, a jego głos przypominał robota.
- Nie dam się złapać, nie musisz sobie tym zaprzątać głowy. Zresztą, wiesz, że nie pozwolę teraz, żeby ktokolwiek mnie złapał. Nawet Atraz- Dodałam, przypominając sobie naszą rozmowę. Musiałam się pośpieszyć, żeby uratować Emily, Grega i odstawić ich w bezpieczne miejsce. A co będzie później- tego nie wiedziałam i na chwilę obecną nie chciałam o tym myśleć.
- Nie znasz Atraza. Kiedy tylko zostaniesz sama, weźmie cię do Romana. On nie będzie zważał na to, czy masz jeszcze coś do zrobienia, czy nie. Bądź tego pewna.
Słuchając zielonookiego anioła zorientowałam się, że on nie wiedział o tym, że rozmawiałam już z łowcą. Coś chyba zdradziłam w wyrazie swojej twarzy, bo w ułamku sekundy Rafael znalazł się obok mnie i niemalże siłą uniósł moją brodę w górę.
- Mów- Zacisnęłam mocno usta.
- Puść mnie- Powiedziałam spokojnie. Przez chwilę stał i wpatrywał się w moje oczy, po czym zacisnął mocniej rękę na mojej brodzie i puścił, ale się nie odsunął.
- Powiedz mi- Zażądał głosem zimnym jak lód, owiewającym mnie nagle swoim chłodem. Cofnęłam się kilka kroków w tył, odrywając od dziwnego wrażenia.
- A co miałabym ci powiedzieć?- W dalszym ciągu wahałam się, czy mu powiedzieć, czy nie. W końcu stwierdziłam, że nie ma potrzeby ukrywać czegoś przed nim, w dodatku wyglądał tak, że gdybym mu nie powiedziała i tak by się dowiedział, prawdopodobnie od Atraza. Coś mi mówiło, że nie chciałabym tego oglądać. Opowiedziałam Rafaelowi o czym rozmawiałam z łowcą.
- Naprawdę byłabyś w stanie poświęcić swoje skrzydła tylko po to, żebyś mogła uratować trójkę ludzi?- Zapytał anioł, wydawało mi się, że słyszałam niedowierzanie w jego głosie. Zamyśliłam się na chwilę, po czym spojrzałam mu w oczy.
- Tak, zdaje się, że tak- Nie byłam tego taka pewna, jednak wiedziałam, że nie mogę ich zostawić samych sobie, a jeżeli miałam wybierać między brakiem skrzydeł, a wiecznym poczuciem winy, wybierałam to pierwsze. Chociaż i to nie obyłoby się bez ceny, która byłaby tęsknotą. Tęskniłabym za lataniem, mimo tego, że dopiero co uzyskałam skrzydła. Była możliwość, że mogłabym przez to znienawidzić swoich przyjaciół, a tego nie chciałam.
Najwyraźniej Anioł Ciemności zauważył moją walkę ze sobą.
- Nie jesteś tego pewna?- Bardziej stwierdził niż zapytał, mrużąc oczy.
- Nie wiem. Twierdzę, że tak, ale nie chcę mieć do nich później wyrzutów- Mruknęłam, odwracając się wreszcie- Idź, Rafaelu, dam sobie radę. Sama- Ostatnie słowo celowo powiedziałam z naciskiem, ponieważ naprawdę chciałam zostać sama. W tej chwili nie miałam nawet czasu na Marcusa, jest zbyt rozpraszający, nie umiałabym skupić się całkowicie na jednym zadaniu. A potrzebowałam całej swojej koncentracji.
- Wiesz, że nie mogę cię zostawić...
- Właśnie, że możesz- Przerwałam mu, zniecierpliwiona- Wystarczy, że pójdziesz w drugą stronę, niż ja idę. Proste.
- Nie możesz iść sama- Upierał się, idąc za mną, kiedy zaczęłam odchodzić- Gdyby ktoś cię zobaczył, przekazałby to Romanowi, możliwe jest też, że na niego wpadniesz gdzieś w mieście.
- I co z tego?- Odwróciłam się gwałtownie w jego stronę- Skoro zamierzam mu zabrać Emily albo Grega spod nosa, myślisz, że się nie zorientuje? Będę miała przebranie, więc nie powinien mnie nawet rozpoznać. Z resztą, jest arogancki, więc nie sądzę, żeby zaczął coś podejrzewać, dopóki nie zacznę się kręcić naprawdę blisko. Ale kiedy szukam Matta, nie powinno go to obchodzić, chyba, że zrobi coś naprawdę głupiego, na przykład pójdzie do niego. Daj mi teraz spokój.
W momencie, kiedy skończyłam, twarz Rafaela zaczęła tężeć, jakby sobie coś uświadomił. Spojrzał głęboko w moje oczy z dziwnym cieniem we własnych.
- Musimy znaleźć twojego przyjaciela- Powiedział poważnie.
- Dlaczego chcesz mi pomagać?- Wcześniej się do tego nie fatygował, więc dlaczego teraz tak nagle stwierdził, że mi pomoże?
- Bo jeżeli pójdzie do Emily, Romano zorientuje się, że jesteś w mieście oraz że jesteśmy przeciw niemu. Cała moja praca pójdzie do diabła, razem z moimi podwładnymi- W jego oczach coś się czaiło, to coś mi się nie podobało.  Wyglądało to jak strach. A jeżeli ktoś tak zimny i opanowany, jak Rafael się boi, to znaczyło, że jest naprawdę źle- Musimy go znaleźć, koniecznie.
Zielonooki wyjął ze spodni smukły, czarny telefon, chwilę poklikał aż w końcu znalazł to, czego szukał, nacisnął zieloną słuchawkę i przyłożył do ucha, tymczasem ja patrzyłam się zszokowana w chłopaka. Po raz pierwszy zobaczyłam Rafaela używającego urządzenia elektrycznego. Oczywiście, anioł zauważył moją reakcję i raczył mnie o tym poinformować spoglądając na mnie z rozbawieniem. Trochę zdenerwowana prychnęłam cicho, po czym odeszłam kilka kroków, dając mojemu towarzyszowi niewielką namiastkę prywatności. Niewielką, bo i tak będę wszystko słyszała, chociażbym nie wiem jak się starała. Gdy się połączył, powiedział tylko, żeby osoba, z którą się połączył przyleciała w miejsce, gdzie my się obecnie znajdujemy w jak najszybszym tempie. Nie umknęło mojej uwadze, że powiedział „przyleć”, zamiast „przyjdź”. Chwilę później Rafael podszedł do mnie, proponując powrót przed bibliotekę, jako, że znajdowaliśmy się niecały budynek dalej, żeby poczekać na osobę, która miała do nas dolecieć. Budynek miał dwa piętra, na parterze znajdowało się kilka małych sklepów, takich jak sklepiki z pamiątkami, niewielki salon fryzjerski, papierniczy. Na górze natomiast znajdowały się mieszkania.
Ponownie usiedliśmy na schodach, tym razem już nie rozmawiając. Po wiekach, które były w rzeczywistości paroma minutami usłyszałam łopot skrzydeł, który wydawał mi się znajomy, aczkolwiek za nic nie potrafiłam sobie go przypomnieć. Zmarszczyłam brwi nasłuchując i czekając na anioła, który aktualnie zdawał się lecieć nad nami, po chwili jednak głos oddalił się za bibliotekę, za którą, jak zakładałam, wylądował.
Kolejna chwila ciszy, mówiąca, że Anioł Ciemności potrafił poruszać się bezszelestnie, a jedyne, co zdradziło, że znajduje się na szczycie schodów, na których siedzieliśmy, powiedziało mi tylko to, że Rafael obejrzał się przez ramię.
- Mamy problem.
- Jaki?- Usłyszałam głos, który rozpoznałabym wszędzie.
- Sabidim?- Odwróciłam się gwałtownie- Co ty tu robisz?
Byłam naprawdę zszokowana tym, że Szkarłatny jest tutaj, przecież ma swoje zadanie na wyspie, na której żyje. Jak więc mógł opuścić jaskinię niestrzeżoną?
- Stoję, nie widać?- Uśmiechnął się szeroko, błyskając humorem w jego czarnych niczym dwa węgielki oczach, po chwili jednak jego uśmiech nieco zrzedł, kiedy spojrzał na drugiego anioła, stojącego obok mnie- A tak naprawdę, sądziłem, że to wy mi powiecie, co tutaj robię.
Rafael opowiedział mu wszystko, o tym, że powiedziałam Mattowi, jaki Romano jest niebezpieczny oraz, że uciekł. W chwili, gdy Sabidim dowiedział się, że musimy go znaleźć, zanim pójdzie i zrobi coś głupiego, na twarzy Szkarłatnego ukazał się dziwny wyraz twarzy. Dojrzałam tam wyczekiwanie i radość, rozbłyskującą groźnymi błyskami w dwóch próżniach, wydających się w tej chwili zasysać do środka kolor i życie. Życie, które miał nadzieję odebrać.





Tym razem zdążyłam, ledwo :)

Mój laptop ostatnio szwankuje, jak nie jeden problem, to drugi, aż ma się dość.
Otóż dzisiaj postanowił ponabijać się ze mnie i namówił ładowarkę, żeby przestała działać. -.-''
A, że bateria też się psuła, to miałam mniej więcej półtorej godziny na dokończenie, przeczytanie i poproszenie siostry o poprawienie, ale zdążyłam. :D (niestety już na innym komputerze)
No i jak wam się podoba rozdział? ;)
Trochę krótki, wiem, ale nie czułam się dzisiaj zbytnio na siłach, żeby cokolwiek robić. Mam tylko nadzieję, że nie pochoruję się tuż przed wyjazdem do Polski. ;D
W dalszym ciągu proszę o głosowanie na bloga, nie ukrywam, że jest to dla mnie ważne. 
Zachęcam do komentowania i pozdrawiam. :]

18 komentarzy:

  1. Pierwsza! Ø,Ø
    Fajnie, ładnie, ale za krótko. Przeboleję, ale mam nadzieję, że w następnym nadrobisz. Liczę na to!
    Bye, bye <(•…•<)
    PS: Znam ten ból gdy maszyny sprzeciwiają się nam w najgorszym momencie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ale jak mówiłam, laptop mi się popsuł i nie miałam za bardzo jak. To znaczy, miałam, na drugim komputerze, który leży w pokoju, w którym zawsze ktoś jest, co nie dale mi się skupić. Tak i to nie był pierwszy raz, kiedy mój laptop zrobił mi taki kawał. :)

      Usuń
  2. Anonimowy11:05

    Supcio czyli oni chcą zabić Matta ??? Nie mogę się doczekać ciągu dalszego :D Szkoda ze takie krótkie sa rozdziały. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się coś z tym zrobić. Ach, pewnie wywnioskowałaś to z ostatnich zdań rozdziału, prawda? Otóż nie, Matt nie zostanie zabity, nie przez Sabidima. On, jakby to powiedzieć... przełączył się na tryb "polowanie". ;D

      Usuń
  3. Rozdział jest niewątpliwie bardzo ciekawy. :) Chcą uśmiercić Matta? Cóż, ja bym wolała nie. Niech go potorturują, ale nie zabijają, o! xDDD

    Ogólnie to bardzo mi się podobało. Czytało się bardzo przyjemnie. :) Masz taki lekki styl, dzięki czemu łatwo można wciągnąć się w Twoją opowieść.
    Jestem pełna podziwu, serio.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że Matt nie przeżyłby tortur, ale kto wie? ;D Nie martw się, nie zabiją go, a przynajmniej nie w tej chwili. Będzie mi jeszcze potrzebny. Myślę, że wystarczającą torturą będzie odciągnięcie go od narkotyków, nie sądzisz? :D Dziękuję, Twoje słowa dużo dla mnie znaczą dla mojego ego. Naprawdę :)
      Również pozdrawiam ;]

      Usuń
  4. Chyba go nie uśmiercisz w dalszych częściach ? :p Bardzo miło się czytało.. tak lekko, ale krótko :(. Ten kto czyta to by chciał więcej... więcej i więcej, więc zawsze będzie dla nas krótko :D, ale nie martw się tym. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, jakie to uczucie, mam czasem to samo. :D Szczerze? Nie wiem jeszcze. Zastanowię się. Jak wyjdzie, tak wyjdzie, ale raczej nie. Myślę, że będę go jeszcze potrzebowała, jak nie w tej to w następnej części. ;)

      Usuń
  5. O jejciu ale świetny .
    Rafael strasznie jest opiekuńczy - i dobrze. Ale w sumie robi to bo musi. Pech by chciał jakby ją złapał Łowca i plan poszedłby na marne. Gratuluję rozdziału, gdyż wyszedł ci na prawdę fajny. Szkoda, że krótki ale to nic, czekam na następny licząc, że będzie dłuższy :).

    Pozdrawiam, życzę weny ;* !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się napisać kolejny rozdział trochę dłuższy, w zasadzie, ten miał być trochę dłuższy, ale bateria mi się popsuła. :( Nie sądzę, żeby Łowca zdołał teraz powstrzymać Gin. ;D

      Usuń
  6. Jestem zakochana w twoim blogu! <3
    I chciałam poinformować, że przez mojego bloga zostałaś nominowana do nagrody The Versatile Blogger.
    Więcej informacji tutaj --> http://england-changed-my-life-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że blog aż tak Ci się podoba. ;) Aczkolwiek nie mam czasu na łańcuszki, ostatnio dużo się dzieje, jednak bardzo dziękuję za nominację. :D

      Usuń
  7. Super ekstra bomba, ale strasznie krótki.Nie mogę się doczekać następnego( kiedy będzie ?? ). Zastanawia mnie czy to ona będzie tym trzecim z przepowiedni :) W sumie to szkoda ze nie zabiją Matta hehe. Życzę dużo weny :d

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny, wchodzę na tego bloga pierwszy raz. Muszę nadrobić twoje opowiadania. Na razie czytam te początkowe. :) Zapraszam do siebie, mam bloga o szablonach. Może zaobserwujesz.?
    http://lion-templates.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałam pierwszy rozdział i naprawdę mnie wciągnęło !
    Będę czytać kolejne :)
    Zapraszam też do mnie :
    http://lucygraff.blogspot.com/
    http://trzy-kamyki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Skrabuch, pajączku najdroższy ja króteńko. Wiesz, miesiąc mnie nie było, tyle do nadrobienia i jeszcze zmęczona jestem.
    A podobno na wakacjach się wypoczywa >.<
    A rozdział very gut. Ona na serio jest strasznie poświęcalska. Ja jestem samolubna. Leniwa. Gin to bohaterka. Rafaela nie lubię. Nadal mam ochotę zrobić mu krzywdę, chociaż jest nieco lepszy niż na początku.
    Albo po prostu się przyzwyczaiłam.
    Sabidim! Sabidim... To imie kojarzy mi się z takim "badum tsss" jak po opowiedzeniu dowcipu.
    I co? On zje Matta? Fajnie by było. Przydałoby się nieco śmierci. Mamy wampiro-anioły a tak mało krwi! Przydałoby się to naprawić.
    Kończę.
    Kraken.

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy08:21

    Niesamowity blog. Strasznie wciągnęła mnie Twoja opowieść ;o
    Rozdział fajny, czekam na kolejny. Czytając go myślałam tak sobie, że chyba Gin będzie z Rafaelem i by było bosko ;3

    OdpowiedzUsuń