Zapadła cisza, oboje byliśmy pogrążeni w myślach. Ja zastanawiałam
się, co zrobi Greg, a Rafael… Właściwie, nie wiedziałam, o czym myśli. Równie
dobrze mogłabym próbować rozwiązać zagadkę powstania świata. W sumie, nawet nie
chciałam wiedzieć, o czym on myśli, chociaż, w wielu przypadkach byłoby to
pomocne. Po chwili opamiętałam się i kręcąc głową wstałam. Niczego nie
usłyszałam, ale byłam niemalże pewna, że anioł wstał razem ze mną.
- Powinieneś już iść, Rafaelu-
Powiedziałam, wiedząc już, jaka będzie odpowiedź.
- Nie możesz zostać tutaj sama.
- Nie mogę mieć wiecznie niańki ze sobą-
Warknęłam- Nie wrócę również do chaty. Nie, dopóki moi przyjaciele nie będą
bezpieczni- Kiedy to mówiłam, odwróciłam się w stronę mojego towarzysza. Jego
twarz była pusta, jak biała kartka. Zacisnęłam ze złości usta. Nie wiedziałam,
dlaczego byłam zła, może to z powodu tego, że moi przyjaciele wpakowali się w
coś, w co nie powinni, a może to dlatego, że Rafael mnie denerwował. W tej
chwili obstawiałabym to drugie.
- Nie możesz być sama- Powtórzył, a jego
głos przypominał robota.
- Nie dam się złapać, nie musisz sobie tym
zaprzątać głowy. Zresztą, wiesz, że nie pozwolę teraz, żeby ktokolwiek mnie
złapał. Nawet Atraz- Dodałam, przypominając sobie naszą rozmowę. Musiałam się
pośpieszyć, żeby uratować Emily, Grega i odstawić ich w bezpieczne miejsce. A
co będzie później- tego nie wiedziałam i na chwilę obecną nie chciałam o tym
myśleć.
- Nie znasz Atraza. Kiedy tylko zostaniesz
sama, weźmie cię do Romana. On nie będzie zważał na to, czy masz jeszcze coś do
zrobienia, czy nie. Bądź tego pewna.
Słuchając zielonookiego anioła
zorientowałam się, że on nie wiedział o tym, że rozmawiałam już z łowcą. Coś
chyba zdradziłam w wyrazie swojej twarzy, bo w ułamku sekundy Rafael znalazł
się obok mnie i niemalże siłą uniósł moją brodę w górę.
- Mów- Zacisnęłam mocno usta.
- Puść mnie- Powiedziałam spokojnie. Przez
chwilę stał i wpatrywał się w moje oczy, po czym zacisnął mocniej rękę na mojej
brodzie i puścił, ale się nie odsunął.
- Powiedz mi- Zażądał głosem zimnym jak
lód, owiewającym mnie nagle swoim chłodem. Cofnęłam się kilka kroków w tył,
odrywając od dziwnego wrażenia.
- A co miałabym ci powiedzieć?- W dalszym
ciągu wahałam się, czy mu powiedzieć, czy nie. W końcu stwierdziłam, że nie ma
potrzeby ukrywać czegoś przed nim, w dodatku wyglądał tak, że gdybym mu nie
powiedziała i tak by się dowiedział, prawdopodobnie od Atraza. Coś mi mówiło,
że nie chciałabym tego oglądać. Opowiedziałam Rafaelowi o czym rozmawiałam z
łowcą.
- Naprawdę byłabyś w stanie poświęcić
swoje skrzydła tylko po to, żebyś mogła uratować trójkę ludzi?- Zapytał anioł,
wydawało mi się, że słyszałam niedowierzanie w jego głosie. Zamyśliłam się na
chwilę, po czym spojrzałam mu w oczy.
- Tak, zdaje się, że tak- Nie byłam tego
taka pewna, jednak wiedziałam, że nie mogę ich zostawić samych sobie, a jeżeli
miałam wybierać między brakiem skrzydeł, a wiecznym poczuciem winy, wybierałam
to pierwsze. Chociaż i to nie obyłoby się bez ceny, która byłaby tęsknotą. Tęskniłabym
za lataniem, mimo tego, że dopiero co uzyskałam skrzydła. Była możliwość, że
mogłabym przez to znienawidzić swoich przyjaciół, a tego nie chciałam.
Najwyraźniej Anioł Ciemności zauważył moją
walkę ze sobą.
- Nie jesteś tego pewna?- Bardziej
stwierdził niż zapytał, mrużąc oczy.
- Nie wiem. Twierdzę, że tak, ale nie chcę
mieć do nich później wyrzutów- Mruknęłam, odwracając się wreszcie- Idź,
Rafaelu, dam sobie radę. Sama- Ostatnie słowo celowo powiedziałam z naciskiem,
ponieważ naprawdę chciałam zostać sama. W tej chwili nie miałam nawet czasu na
Marcusa, jest zbyt rozpraszający, nie umiałabym skupić się całkowicie na jednym
zadaniu. A potrzebowałam całej swojej koncentracji.
- Wiesz, że nie mogę cię zostawić...
- Właśnie, że możesz- Przerwałam mu,
zniecierpliwiona- Wystarczy, że pójdziesz w drugą stronę, niż ja idę. Proste.
- Nie możesz iść sama- Upierał się, idąc
za mną, kiedy zaczęłam odchodzić- Gdyby ktoś cię zobaczył, przekazałby to
Romanowi, możliwe jest też, że na niego wpadniesz gdzieś w mieście.
- I co z tego?- Odwróciłam się gwałtownie
w jego stronę- Skoro zamierzam mu zabrać Emily albo Grega spod nosa, myślisz,
że się nie zorientuje? Będę miała przebranie, więc nie powinien mnie nawet
rozpoznać. Z resztą, jest arogancki, więc nie sądzę, żeby zaczął coś
podejrzewać, dopóki nie zacznę się kręcić naprawdę blisko. Ale kiedy szukam
Matta, nie powinno go to obchodzić, chyba, że zrobi coś naprawdę głupiego, na
przykład pójdzie do niego. Daj mi teraz spokój.
W momencie, kiedy skończyłam, twarz
Rafaela zaczęła tężeć, jakby sobie coś uświadomił. Spojrzał głęboko w moje oczy
z dziwnym cieniem we własnych.
- Musimy znaleźć twojego przyjaciela-
Powiedział poważnie.
- Dlaczego chcesz mi pomagać?- Wcześniej
się do tego nie fatygował, więc dlaczego teraz tak nagle stwierdził, że mi
pomoże?
- Bo jeżeli pójdzie do Emily, Romano
zorientuje się, że jesteś w mieście oraz że jesteśmy przeciw niemu. Cała moja
praca pójdzie do diabła, razem z moimi podwładnymi- W jego oczach coś się czaiło,
to coś mi się nie podobało. Wyglądało to jak strach. A jeżeli ktoś tak
zimny i opanowany, jak Rafael się boi, to znaczyło, że jest naprawdę źle-
Musimy go znaleźć, koniecznie.
Zielonooki wyjął ze spodni smukły, czarny
telefon, chwilę poklikał aż w końcu znalazł to, czego szukał, nacisnął zieloną
słuchawkę i przyłożył do ucha, tymczasem ja patrzyłam się zszokowana w
chłopaka. Po raz pierwszy zobaczyłam Rafaela używającego urządzenia
elektrycznego. Oczywiście, anioł zauważył moją reakcję i raczył mnie o tym
poinformować spoglądając na mnie z rozbawieniem. Trochę zdenerwowana prychnęłam
cicho, po czym odeszłam kilka kroków, dając mojemu towarzyszowi niewielką
namiastkę prywatności. Niewielką, bo i tak będę wszystko słyszała, chociażbym
nie wiem jak się starała. Gdy się połączył, powiedział tylko, żeby osoba, z
którą się połączył przyleciała w miejsce, gdzie my się obecnie znajdujemy w jak
najszybszym tempie. Nie umknęło mojej uwadze, że powiedział „przyleć”, zamiast
„przyjdź”. Chwilę później Rafael podszedł do mnie, proponując powrót przed
bibliotekę, jako, że znajdowaliśmy się niecały budynek dalej, żeby poczekać na
osobę, która miała do nas dolecieć. Budynek miał dwa piętra, na parterze
znajdowało się kilka małych sklepów, takich jak sklepiki z pamiątkami,
niewielki salon fryzjerski, papierniczy. Na górze natomiast znajdowały się
mieszkania.
Ponownie usiedliśmy na schodach, tym razem
już nie rozmawiając. Po wiekach, które były w rzeczywistości paroma minutami
usłyszałam łopot skrzydeł, który wydawał mi się znajomy, aczkolwiek za nic nie
potrafiłam sobie go przypomnieć. Zmarszczyłam brwi nasłuchując i czekając na
anioła, który aktualnie zdawał się lecieć nad nami, po chwili jednak głos
oddalił się za bibliotekę, za którą, jak zakładałam, wylądował.
Kolejna chwila ciszy, mówiąca, że Anioł
Ciemności potrafił poruszać się bezszelestnie, a jedyne, co zdradziło, że
znajduje się na szczycie schodów, na których siedzieliśmy, powiedziało mi tylko
to, że Rafael obejrzał się przez ramię.
- Mamy problem.
- Jaki?- Usłyszałam głos, który
rozpoznałabym wszędzie.
- Sabidim?- Odwróciłam się gwałtownie- Co
ty tu robisz?
Byłam naprawdę zszokowana tym, że
Szkarłatny jest tutaj, przecież ma swoje zadanie na wyspie, na której żyje. Jak
więc mógł opuścić jaskinię niestrzeżoną?
- Stoję, nie widać?- Uśmiechnął się
szeroko, błyskając humorem w jego czarnych niczym dwa węgielki oczach, po
chwili jednak jego uśmiech nieco zrzedł, kiedy spojrzał na drugiego anioła,
stojącego obok mnie- A tak naprawdę, sądziłem, że to wy mi powiecie, co tutaj
robię.
Rafael opowiedział mu wszystko, o tym, że
powiedziałam Mattowi, jaki Romano jest niebezpieczny oraz, że uciekł. W
chwili, gdy Sabidim dowiedział się, że musimy go znaleźć, zanim pójdzie i zrobi
coś głupiego, na twarzy Szkarłatnego ukazał się dziwny wyraz twarzy. Dojrzałam
tam wyczekiwanie i radość, rozbłyskującą groźnymi błyskami w dwóch próżniach,
wydających się w tej chwili zasysać do środka kolor i życie. Życie, które miał
nadzieję odebrać.
Tym razem zdążyłam, ledwo :)
Mój laptop ostatnio szwankuje, jak nie jeden problem, to drugi, aż ma się dość.
Otóż dzisiaj postanowił ponabijać się ze mnie i namówił ładowarkę, żeby przestała działać. -.-''
A, że bateria też się psuła, to miałam mniej więcej półtorej godziny na dokończenie, przeczytanie i poproszenie siostry o poprawienie, ale zdążyłam. :D (niestety już na innym komputerze)
No i jak wam się podoba rozdział? ;)
Trochę krótki, wiem, ale nie czułam się dzisiaj zbytnio na siłach, żeby cokolwiek robić. Mam tylko nadzieję, że nie pochoruję się tuż przed wyjazdem do Polski. ;D
W dalszym ciągu proszę o głosowanie na bloga, nie ukrywam, że jest to dla mnie ważne.
Zachęcam do komentowania i pozdrawiam. :]
Pierwsza! Ø,Ø
OdpowiedzUsuńFajnie, ładnie, ale za krótko. Przeboleję, ale mam nadzieję, że w następnym nadrobisz. Liczę na to!
Bye, bye <(•…•<)
PS: Znam ten ból gdy maszyny sprzeciwiają się nam w najgorszym momencie.
Wiem, ale jak mówiłam, laptop mi się popsuł i nie miałam za bardzo jak. To znaczy, miałam, na drugim komputerze, który leży w pokoju, w którym zawsze ktoś jest, co nie dale mi się skupić. Tak i to nie był pierwszy raz, kiedy mój laptop zrobił mi taki kawał. :)
UsuńSupcio czyli oni chcą zabić Matta ??? Nie mogę się doczekać ciągu dalszego :D Szkoda ze takie krótkie sa rozdziały. :D
OdpowiedzUsuńPostaram się coś z tym zrobić. Ach, pewnie wywnioskowałaś to z ostatnich zdań rozdziału, prawda? Otóż nie, Matt nie zostanie zabity, nie przez Sabidima. On, jakby to powiedzieć... przełączył się na tryb "polowanie". ;D
UsuńRozdział jest niewątpliwie bardzo ciekawy. :) Chcą uśmiercić Matta? Cóż, ja bym wolała nie. Niech go potorturują, ale nie zabijają, o! xDDD
OdpowiedzUsuńOgólnie to bardzo mi się podobało. Czytało się bardzo przyjemnie. :) Masz taki lekki styl, dzięki czemu łatwo można wciągnąć się w Twoją opowieść.
Jestem pełna podziwu, serio.
Pozdrawiam.
Obawiam się, że Matt nie przeżyłby tortur, ale kto wie? ;D Nie martw się, nie zabiją go, a przynajmniej nie w tej chwili. Będzie mi jeszcze potrzebny. Myślę, że wystarczającą torturą będzie odciągnięcie go od narkotyków, nie sądzisz? :D Dziękuję, Twoje słowa dużo dla mnie znaczą dla mojego ego. Naprawdę :)
UsuńRównież pozdrawiam ;]
Chyba go nie uśmiercisz w dalszych częściach ? :p Bardzo miło się czytało.. tak lekko, ale krótko :(. Ten kto czyta to by chciał więcej... więcej i więcej, więc zawsze będzie dla nas krótko :D, ale nie martw się tym. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWiem, jakie to uczucie, mam czasem to samo. :D Szczerze? Nie wiem jeszcze. Zastanowię się. Jak wyjdzie, tak wyjdzie, ale raczej nie. Myślę, że będę go jeszcze potrzebowała, jak nie w tej to w następnej części. ;)
UsuńO jejciu ale świetny .
OdpowiedzUsuńRafael strasznie jest opiekuńczy - i dobrze. Ale w sumie robi to bo musi. Pech by chciał jakby ją złapał Łowca i plan poszedłby na marne. Gratuluję rozdziału, gdyż wyszedł ci na prawdę fajny. Szkoda, że krótki ale to nic, czekam na następny licząc, że będzie dłuższy :).
Pozdrawiam, życzę weny ;* !
Postaram się napisać kolejny rozdział trochę dłuższy, w zasadzie, ten miał być trochę dłuższy, ale bateria mi się popsuła. :( Nie sądzę, żeby Łowca zdołał teraz powstrzymać Gin. ;D
UsuńJestem zakochana w twoim blogu! <3
OdpowiedzUsuńI chciałam poinformować, że przez mojego bloga zostałaś nominowana do nagrody The Versatile Blogger.
Więcej informacji tutaj --> http://england-changed-my-life-one-direction.blogspot.com/
Bardzo się cieszę, że blog aż tak Ci się podoba. ;) Aczkolwiek nie mam czasu na łańcuszki, ostatnio dużo się dzieje, jednak bardzo dziękuję za nominację. :D
UsuńSuper ekstra bomba, ale strasznie krótki.Nie mogę się doczekać następnego( kiedy będzie ?? ). Zastanawia mnie czy to ona będzie tym trzecim z przepowiedni :) W sumie to szkoda ze nie zabiją Matta hehe. Życzę dużo weny :d
OdpowiedzUsuńŚwietny, wchodzę na tego bloga pierwszy raz. Muszę nadrobić twoje opowiadania. Na razie czytam te początkowe. :) Zapraszam do siebie, mam bloga o szablonach. Może zaobserwujesz.?
OdpowiedzUsuńhttp://lion-templates.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam pierwszy rozdział i naprawdę mnie wciągnęło !
OdpowiedzUsuńBędę czytać kolejne :)
Zapraszam też do mnie :
http://lucygraff.blogspot.com/
http://trzy-kamyki.blogspot.com/
Skrabuch, pajączku najdroższy ja króteńko. Wiesz, miesiąc mnie nie było, tyle do nadrobienia i jeszcze zmęczona jestem.
OdpowiedzUsuńA podobno na wakacjach się wypoczywa >.<
A rozdział very gut. Ona na serio jest strasznie poświęcalska. Ja jestem samolubna. Leniwa. Gin to bohaterka. Rafaela nie lubię. Nadal mam ochotę zrobić mu krzywdę, chociaż jest nieco lepszy niż na początku.
Albo po prostu się przyzwyczaiłam.
Sabidim! Sabidim... To imie kojarzy mi się z takim "badum tsss" jak po opowiedzeniu dowcipu.
I co? On zje Matta? Fajnie by było. Przydałoby się nieco śmierci. Mamy wampiro-anioły a tak mało krwi! Przydałoby się to naprawić.
Kończę.
Kraken.
Niesamowity blog. Strasznie wciągnęła mnie Twoja opowieść ;o
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, czekam na kolejny. Czytając go myślałam tak sobie, że chyba Gin będzie z Rafaelem i by było bosko ;3