14 lipca 2013

XXXII







- Nie możesz już pomóc Gregoremu- Usłyszałam, dalej wpatrując się w oczy Rafaela- Już nic z nim nie możesz zrobić.
Nagle poczułam palącą nienawiść, do wszystkich aniołów, egzystujących na tej ziemi, w pewnym sensie nienawidziłam również siebie, za to, że dałam się wciągnąć w to, dlatego, że weszłam do samochodu obcych osób, chociaż wiedziałam, że nie powinnam tego robić. Ile to razy nauczyciele i nie tylko mówili mi, że nie wolno rozmawiać z obcymi? Tym bardziej wsiadać do ich pojazdów. Pokręciłam głową, zdając sobie sprawę, że wszystko to jest moją winą, moja głupota sprawiła, że stałam się potworem z czarnymi skrzydłami wyrastającymi na moje życzenie z pleców, zmuszona pożywiać się krwią i ukrywać przed słońcem, jak jakiś wampir. W dodatku, uciekając sprawiłam, że mój dom, w którym spędziłam większą część swojego krótkiego życia został doszczętnie spalony wraz z ludźmi tam mieszkającymi. Nie mogłam zostawić Grega, może i stał się potworem, takim jak ja, ale to nie znaczy, że całkowicie się w niego przemienił. Może uda mi się go zabrać ze sobą, bliźniakami i Emily. Mógł mi pomagać ich ochraniać.
- Nie mogę go zostawić samemu sobie- Powiedziałam cicho.
- Dla niego jest już za późno.
- Dlaczego jest dla niego za późno?- Zapytał Matt podchodząc bliżej, zatrzymując się za mną. Rafael nie uraczył go nawet spojrzeniem, a ja nie wiedziałam, czy to dobrze, czy źle. Z jednej strony chciałam, żeby nie ignorował tak mojego przyjaciela, jednak nie chciałam, żeby na niego się patrzył, w obawie, że może coś mu zrobić. Jeżeli będzie chciał go skrzywdzić, nie dam rady go uratować, skoro nie potrafię się nawet obronić przed nim podczas treningu.
- Odpowiedz Rafaelu.
- Ponieważ Gregory tego chciał, rozumiesz? Chciał się przyłączyć do Romana.
Odpowiedź ta zdezorientowała mnie. Ale jak mógł tego chcieć? To jest przecież niemożliwe. Najwyraźniej powiedziałam to na głos, ponieważ anioł odpowiedział mi.
- Tego nie wiem, ale stał się taki, jak inni.
- Jak inni?- Zmarszczyłam brwi- Co masz na myśli, mówiąc, że jest jak inni?
- Robi to, czego nie powinien.
Ta odpowiedź nie dawała mi niczego do myślenia. Najbardziej mnie jednak dręczyło to, że Greg zgodził się. Przecież on jest dobry. Zawsze martwi się o każdego, swoje młodsze rodzeństwo zawsze broni i pomaga każdemu, kto o to poprosi. Nawet, jeżeli nie lubi tej osoby. W jaki więc sposób mógł zgodzić się na to, żeby zrobić coś złego? Znałam odpowiedź, nie mógł. Coś mi się nie podobało w stwierdzeniu, że nagle zmienił się, to nie jest możliwe. Może to dlatego, że Greg jest moim przyjacielem i nie mogę zmusić się do myślenia o nim źle.
- Nie wierzę ci- Warknęłam zła.
- Wiem, co widziałem, Gin. Nie możesz nic poradzić na to, że chłopak postanowił służyć Romanowi.
- Nie wierzę ci. Greg nie zrobiłby tego, nigdy. Chyba że…- Byłam pewna, że w tamtej chwili na mojej twarzy wymalowany był szok- Nie- Szepnęłam tylko, po czym odwróciłam się plecami do Rafaela, chociaż wiedziałam, że nie powinnam tego robić. Spojrzałam na Matta, który wyglądał, jakby niczego nie rozumiał. Podbiegłam szybko do swojego plecaka, leżącego obok szafki i szybko zaczęłam go przeszukiwać, nie znajdując jednak potrzebnej mi w tej chwili rzeczy. Panika zawładnęła mną do końca, sprawiając, że moje dłonie się trzęsły tak mocno, że nie byłam w stanie niczego utrzymać dłużej, niż kilka sekund. Po chwili zorientowałam się, że to, czego szukam znajduje się w moich spodniach. Wyciągając szybko swój portfel wybiegłam z pokoju zostawiając w środku swojego przyjaciela z Rafaelem.
Nie miałam czasu na to, żeby czekać na ledwo działającą windę, schodami zbiegłam na sam parter, gdzie wyciągnęłam dość pokaźną sumę pieniędzy i wręczyłam recepcjonistce rozmawiającej przez telefon, który wyrwałam jej z rąk, po czym rozłączyłam się i wybrałam ponownie numer do domu Grega.
Sygnał za sygnałem ciągnęły się w nieskończoność, już chciałam się rozłączyć, gdy odebrała mama przyjaciela.
- Halo?
- Czy jest Cyn? Albo Graham?- Zapytałam z drżącym głosem. Cynthia i Graham to młodsze rodzeństwo Grega, który kocha je bardzo mocno. Cyn, bo tak na nią wszyscy mówimy to czteroletnia dziewczynka z niemal białymi loczkami otulającymi pulchną twarzyczkę z czerwonymi ustami, które zawsze są wygięte w szerokim uśmiechu ukazując malutkie ząbki oraz niebiesko-zielonymi w kształcie migdałów oczy z długimi, białymi rzęsami. Graham miał bardziej brązowe włosy i zielone oczy, widać było, że on otrzymał więcej z wyglądu matki, jak na ośmiolatka był już całkiem wysoki. Czasem wraz z Emily przychodziłyśmy do domu Grega i bawiłyśmy się z nimi.
- Gin? Czy to ty, kochanie?- Zapytała zdezorientowana kobieta. Może w innych okolicznościach uśmiechnęłabym się, słuchając mamy przyjaciela, która zawsze była dla mnie bardziej jak ciocia. Tym razem jednak nie miałam czasu.
- Tak, proszę mi odpowiedzieć, czy wszystko z nimi w porządku?
- Och, kochanie… Tak mi przykro…- Usłyszałam zrozpaczony szloch rozdzierający serce- Cynthia… Moja dziewczynka- Usłyszałam, jak mama przyjaciela bierze głęboki wdech, próbując się nieco uspokoić- Ona została zamordowana- Kobieta zaczęła w tym momencie płakać, w oddali usłyszałam głęboki głos jej męża, barczystego blondyna z niebieskimi oczami otoczonymi zmarszczkami powstałymi z powodu częstego śmiechu.
Już teraz wszystko rozumiałam, łzy napłynęły do moich oczu grożąc, że zaraz się wyleją. Greg nie zrobił tego, bo musiał, a dlatego, że chciał uratować swoją siostrę. Wciąż zszokowana wróciłam do pokoju, gdzie od razu zobaczyłam brak Matta.
- Gdzie on jest- Warknęłam na Rafaela, który wzruszył tyko ramionami. Wiedziałam, że znowu mi uciekł oraz, że musiałam go znaleźć, zanim zrobi coś głupiego, na przykład pójdzie do Emily. Nie mogłam na to pozwolić.
- Gin!- Zorientowałam, się, że anioł od dłuższego czasu próbuje zwrócić moją uwagę.
- Co?- Zapytałam ponuro, podchodząc do łóżka i biorąc swój plecak.
- Spójrz na mnie- Rozkazał, więc spojrzałam w jego stronę, upewniając się, że zobaczy wszystkie moje uczucia, które w tej chwili czułam, od żalu i szoku do nienawiści. Niezbyt się tym przejął, jego twarz ukazywała pustkę, tak jak zawsze, jednak nie zwracałam na to większej uwagi, jedyne, czego chciałam to żeby moi przyjaciele znowu byli razem. Bezpieczni.
- Co się stało?- Nie zauważyłam, kiedy się zbliżył do mnie.
- Został do tego zmuszony- Powiedziałam kręcąc głową- Muszę znaleźć Matta.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się w dół, za sobą usłyszałam, jak ktoś zamyka drwi i idzie za mną i byłam pewna, że to był Rafael. Nie powstrzyma mnie przed odnalezieniem przyjaciela, nie pozwolę na to. Jednak nie obchodziło mnie również, że mnie śledzi, niech sobie robi co chce, byle mi nie przeszkadzał.
Chodziłam po mieście po miejscach, w których narkomani się spotykają i nocują, ponieważ była już noc, ale tym razem nie miałam tyle szczęścia i nie znalazłam go. Zrezygnowana, usiadłam na schodach prowadzących do biblioteki, w której lubiłam przesiadywać i przejechałam dłońmi po twarzy. Kilka chwil później poczułam delikatny podmuch powietrza i cichy szelest tkaniny tuż obok mnie, co znaczyło, że ktoś usiadł obok mnie. Wiedziałam, że był to Rafael.
- Jak ty to robisz?- Zapytałam, wciąż zakrywając dłońmi większą część buzi, przez co mój głos brzmiał na stłumiony.
- Co robię?
- Chodzisz tak chicho- Spojrzałam na niego. Siedział na tym samym schodku co ja, niemal kładąc się na wyższych stopniach, o które się podpierał rękoma, a głowę zwróconą miał w stronę ulicy, patrząc się w dal.
- Lata praktyki- Chciałam się zapytać, ile ma lat, ale brzmiało to nawet dla mnie nieco niegrzecznie, więc pozostałam cicho. Po pewnym czasie to on się odezwał, zwracając swoją twarz w moją stronę. Miał zmarszczone brwi, a w jego oczach poza normalnym błyskiem czaiła się ciekawość.
- Co miałaś na myśli, że Gregory został zmuszony do przemiany?
Wzięłam drżący oddech, po czym zamykając oczy opowiedziałam mu, czego się dowiedziałam dzwoniąc do jego dawnego domu. Rafael nie przyjął tego dobrze. Jego oczy stały się zimne, ukazując mroczną pustkę, która była przerażająca. Gdy tak patrzył na mnie, z szokiem stwierdziłam, że anioł siedzący obok mnie mógłby zabić mnie z zimną krwią na tych właśnie schodach. Pokręciłam głową, próbując pozbyć się strachu, który przyszedł wraz z tą myślą.
- Teraz wiesz, dlaczego muszę uratować Grega. Nie mogę go zostawić Romanowi, po prostu nie potrafię. Nie po tym, co zrobił.
Zapatrzyłam się w mały sklep spożywczy stojący po drugiej stronie ulicy. Był środek nocy i miasto wydawało się opuszczone. Czasem można było zobaczyć jakiś sklep otwarty całą dobę lub pijanego przechodnia wracającego do swojego domu ze spelunki. Latarnie już dawno temu zgasły, nawet patrole policyjne już o tej porze nie przejeżdżały. Powietrze, pomimo tego, że w dzień było gorąco jak w piekle, było mroźne, jednak w jakiś sposób nie przeszkadzało mi to, w dalszym ciągu byłam ubrana w cienką, niebieską koszulkę i jeansowe rybaczki.
- Może i został zmuszony do przemiany, ale to nie znaczy, że ma zabijać dla Romana.
- O czym ty mówisz? Greg nie zabija, on nie jest zdolny zabić pająka, a co dopiero człowieka- Odwróciłam się w jego stronę zagniewana. Rafael wzruszył tylko ramionami.
- To, co słyszysz. Widziałem, jak zabija niejednego człowieka z uśmiechem na ustach. Dalej wierzysz, że jest on niewinny i wymaga ratunku?
Ostatnie słowa niemal wypluł z siebie. Brzmiało to tak, jakby chciał specjalnie mnie zdenerwować.
- Jasne, że tak. Nie mogę go zostawić- Skrzywiłam się, wiedząc, jak naiwnie to brzmiało. A jeżeli Greg nie będzie chciał otrzymać pomocy? Co będzie, jeśli wyda mnie Romanowi? Albo, co gorsze zgodzi się tylko po to, żeby szpiegować dla niego? Co wtedy zrobię? Tego nie byłam pewna, poza tym, że nie dowiem się, zanim go nie znajdę i nie porozmawiam. To było na moim pierwszym miejscu do zrobienia w najbliższym czasie.





Rozdział niestety normalnej długości, chociaż chciałam zrobić dłuższy.

Ostatnio wena zostawiła mnie samą na cienkim lodzie, nie wiedziałam jak zacząć nowy rozdział, dlatego nie dodawałam nic przez dwa tygodnie. :c
Ale nie mogłam nic z tym zrobić, zawsze, jak starałam się coś wymyślić, miałam ogromną pustkę w głowie.
Dlatego poszłam po poradę do siostry, która podsunęła mi ciekawe rozwiązanie. :)
Wena powróciła do mnie jeszcze tamtego dnia zalewając pomysłami, inaczej dalej głowiłabym się, co zrobić. ;) 
Nie wiem, może starczy coś jeszcze na jutro, żeby wyrobić się z następnym terminem. 
Rozdział powinien pojawić się w przyszłą niedzielę. 
Jeszcze raz przepraszam za opóźnienie, Reia. :D
Głosujcie ludziska, głosujcie!
Właśnie zobaczyłam, że spadliśmy na czwarte miejsce.
To nic takiego, wejście, kliknięcie, jednak dla mnie znaczy to wiele. :]

24 komentarze:

  1. O jejciu cudne, cudne ! :O
    Jak Ty potrafisz precyzyjnie wszystko opisać. Momentami tak się wczuwałam w słowa, którym określałaś czyjeś zachowanie czy nawet jak opisywałaś jakąś sytuacje. No miałam przed oczami nawet ten sklep, gdy Gin siedziała z Rafaelem a schodach. Kurcze przykro mi strasznie z powodu tych dzieci. Dlaczego akurat one? Przecież miały jeszcze tyle przed sobą. A tutaj ktoś zrujnował ich wszystkie cele, ich marzenia. Uśmiercił .. Greg, Greg - co do niego to szczerze mówiąc nie wiem co mam myśleć. Z jednej strony morderstwo jego rodzeństwa no i faktycznie mógł być do tego zmuszony, no ale zabijać kogoś mając parszywy uśmiech na twarzy ? Coś mi tutaj nie gra. Oby nic nie zrobił Rei. W prawdzie nie martwię się o nią, zawsze obok niej kroczy Rafael. Super, że siostra doradziła Ci taką sytuację, bo na prawdę wyszło wam fenomenalnie !;)
    Pozdrawiam gorąco i życzę weny;*
    Już wpadnę zagłosować ;)


    Zapraszam do siebie.
    http://whatisthepaincanfriendcandeath.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ były rodzeństwem Grega. Dla Romana najłatwiej było uderzyć go w najczulszy punkt, a było nim jego młodsze rodzeństwo. Siostra doradziła mi, żebym wniosła coś do opowiadania. Coś, nad czym się wahałam. Taka niespodzianka :) Dziękuję i nawzajem. :D

      Usuń
  2. Super kochana! Wspaniały rozdział i mam nadzieję, że znajdzie swoich obu przyjaciół i im pomoże ;>
    Czy mi się wydaje, czy Rafael nagle umie choć trochę okazywać uczucia?
    Trochę.
    Nie bardzo.
    Ale zawsze coś :3
    Weny życzę, xoxo <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie trójkę, Emily, Grega i Matta. Ma ręce pełne roboty, że tak powiem :) Każdy ma uczucia, Rafael tylko dobrze je kryje ;)Dziękuję

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Dawaj kolejny rozdział bo piszesz tak zarąbiście... Ja coraz bardziej nie lubię Rafaela! Czemu to robisz? Jeszcze kiedyś w nocy przyjdę i go zadźgam. No i wtedy będziesz musiała opisać jego tragiczny koniec ^^
    Co do braku weny, też przez to przechodzę... Całkowita pustka w głowie. A jak już coś wymyślę to nie mam czasu, żeby to napisać.
    Pisz, pisz, pisz!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już prawie skończyłam! Haha, nic nie poradzę. Ale nie możesz go zadźgać, mam co do niego plany. ;) Na niego jeszcze nie nadeszła pora. :D Co racja to racja, pustka, pustka. Albo blokada, która zaczyna się po napisaniu jednego zdania. Lenistwo i brak jakiejkolwiek chęci do zabrania się do czegokolwiek. Wszystkiego po trochu. :)

      Usuń
  5. Szkoda, że tak mało. ;(
    Czekam na kolejne rozdziały. Mam nadzieje, że wszystko z jej przyjaciółmi będzie okej ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ja też ubolewam nad długością, jednak wena nie zawsze chce współpracować. To się okaże wkrótce. ;)

      Usuń
  6. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw;]
    Czekam na kolejny z niecierpliwością i zapraszam do siebie;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ale to, co się za niedługo stanie kompletnie Cię zdziwi, a co do rozdziału, tak, czasem sama siebie zadziwiam. :) Jakoś tak wyszło :D A rozdział pojawi się może jutro ;D

      Usuń
  7. Czekam na następny rozdział ponieważ ten rozdział jest PRZECUDOWNY.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie za niedługo. :D Dziękuję bardzo ;)

      Usuń
  8. Zostałaś nominowana do Liebster Awards. Szczegóły na http://krwawe-wspomnienia.blogspot.com w zakładce Nominacje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za niedługo się za to zabiorę, dzięki za nominację ;]

      Usuń
  9. Świetny post, szkoda, że tak długo kazałaś czekać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, w połowie drugiego tygodnia stwierdziłam, że koniec obijania się, a że wena wróciła, jak najprędzej z niej skorzystałam. Co prawda, nie miałam zbyt wiele czasu, jako, że zaczęłam dość późno, ale udało mi się. :D Aż czułam się winna, bo ze nic nie wstawiałam przez tak długi czas :(

      Usuń
  10. Ciągle patrzyłam i patrzyłam czy jest rozdział i nie było.... Aż tu nagle JEST ! :D. Jak zwykle świetna notka. Nieźle z tą śmiercią tych dzieci wymyśliłaś. Oby tylko Gregory jej nie wyrolował :p. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się okaże, jak go spotka, bo na pewno się spotkają. :) Dzięki, wiem, moja wina i mojego lenistwa :D

      Usuń
  11. Anonimowy21:25

    Wróciłam z wycieczki rowerowej i nie mam sił na długi komentarz. Tym razem proszę o wybaczenie. :)

    Rozdział jest z pewnością udany.
    Nie brak tu porządnej akcji, sensownie rozplanowanej i w odpowiednim tempie, cudnych opisów i klimatu.
    Dzięki tym cechom czytało się bardzo przyjemnie. :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczam, wybaczam. :D Jak mówi pewne stare powiedzonko: Lepszy rydz, niż nic.
      Dziękuję i również pozdrawiam :)

      Usuń
  12. Anonimowy19:14

    super rozdzialik szkoda ze są takie krótki w 1 dzień łyknęłam całe opowiadanie bardzo mi sie podoba czekam na ciąg dalszy życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. No, jakby złączyć wszystko razem, wcale nie jest takie krótkie, ale cieszę się, że Ci się podoba. :D

      Usuń
  13. Gdzie jest nn ? ;)
    Wstałam specjalnie wcześniej. Wcześniej czyli o prawie jedenastej. Ale tak, wcześnien ;D Nie mogę się doczekać ;* Hihihi. Dodaj! Dodaj! Dodaj! Zrób to dla dzieci. <(•…•<) Przytulcie mnei! Nie wyrabiam...
    Sweetasna out. Ø,Ø

    OdpowiedzUsuń