23 września 2013

XXXVI







Wchodziliśmy właśnie po schodach do mieszkania, najpierw szłam ja z Martinem, który opowiadał mi o miastach i krajach, które zwiedzał, a zaraz za nami był Rafael. Kiedy weszliśmy na nasze piętro mój przyjaciel wyraźne posmutniał.
- Martin…- Chłopak uciszył mnie machnięciem ręki.
- Wszystko dobrze. Po prostu… Wolałbym nie widzieć brata w stanie, w którym powiedziałaś, że się znajduje. I nie chodzi mi tu o pobicie, ponieważ już nie raz się bił, tylko…- Jego głos załamał się.
- Musisz się za niego wziąć- Powiedziałam stanowczo, po czym przytuliłam go. Matt i Martin byli zupełnie sami. Kiedy byli mali ich rodzice postanowili pojechać na pierwszą od pojawienia się chłopców romantyczną kolację do miasta i w drodze powrotnej jakiś pijany kierowca wjechał w ciężarówkę, która z kolei potrąciła samochód rodziców braci. Matka zmarła na miejscu a ojciec zaraz potem na stole operacyjnym. Co było najgorsze, osoba która spowodowała wypadek wyszła z tego wszystkiego bez zadrapania. Jako, że chłopcy byli młodzi zajęła się nimi siostra ojca, która obwiniała ich za to, że jej brat umarł. Zaraz po skończeniu pełnoletniości zamieszkali sami nie odzywając się więcej do swojej opiekunki.
- Bo nie chce się mnie słuchać- Spojrzałam w stronę przyjaciela z wyrzutem- Ani nic nie chce powiedzieć.
Martin tylko się roześmiał i szybko odwzajemnił uścisk, po czym się skupił i spojrzał w stronę pary drzwi stojących niedaleko.
- Okej, jestem gotowy.
- To nie te drzwi-Powiedziałam starając się ukryć śmiech, co mi nie za bardzo wyszło, ponieważ Martin popatrzył się na mnie, jakby chciał mnie zabić samym wzrokiem. Podniosłam dłonie do góry- Dobra, dobra, już nie będę. Ale przyznaj, ty byś się nie śmiał?
- Ja tu się szykuję na spotkanie z własnym bratem a ty żartujesz- Pokręcił głową- Cała ty.
Już chciałam coś odpowiedzieć, gdy niespodziewanie zza nas odezwał się Rafael.
- Będziecie tak tu stać i żartować czy w końcu wejdziecie do środka?
Całkowicie zapomniałam, że był z nami Anioł Ciemności!  Zastygłam w bezruchu, co nawet Martin zauważył, po czym zgodziłam się i prawie zaciągnęłam chłopaka w stronę drzwi.
W środku na kanapie siedział rozwalony Marcus oraz Matt oglądający w małym telewizorze mecz.
- Hej Matt, preclu- Usłyszałam warknięcie zza kanapy- Martin, poznaj proszę Marcusa- Przedstawiłam anioła, który wstał szybko i odwrócił się z ponurą miną, a zaraz za nim podniósł się Matt, już nie tak szybko jak blondyn. Oczy Martina zrobiły się okrągłe jak spodki, kiedy tylko zobaczył brata, po czym podszedł i zapytał się groźnym i cichym głosem.
- Coś ty ze sobą zrobił?
Wychudzony przyjaciel spuścił wzrok, zapewne czując wyrzuty sumienia.
-Powiedz mi, Matt, coś ty ze sobą zrobił?!- Rozejrzał się po pokoju, po czym spojrzał na mnie- Gin, miałabyś coś przeciwko, gdybym zabrał brata do sąsiedniego pokoju na małą pogawędkę?
- Jasne- Powiedziałam źle się czując z tym, że i tak będę wszystko słyszała. Chłopak, pomimo protestów drugiego pomógł mu przejść do pokoju obok, po czym zamknął stanowczo drzwi.
- Spójrz tylko na siebie i pomyśl, co by powiedzieli rodzice na to? Pamiętasz jeszcze, co sobie obiecywaliśmy? Że…- Przestałam słuchać i zorientowałam się, że jestem sama. Zrezygnowana usiadłam na kanapie i nasłuchiwałam, czy Rafael albo Marcus wracają. Chwilę później poczułam, że sofa ugina się pod obcym ciężarem.
- Marcus przewiezie twoich przyjaciół w bezpieczne miejsce- Oznajmił zielonooki.
- Kiedy mają wyjechać?
- Jak najszybciej- Zdziwiona tonem, z jakim odpowiedział otworzyłam oczy, które do tej pory były zamknięte doszukując się na twarzy anioła czegoś, jednak spotkałam się jedynie z pustką, która mnie zdenerwowała. Czy on zawsze zachowuje się jak maszyna? Nigdy nic nie można z niego wyczytać, a może on nie jest człowiekiem? Zastanowiłam się nad tym, wyobrażając sobie go w taki sposób, w jaki zawsze przedstawiano różne istoty z innego świata, po czym prawie wybuchnęłam śmiechem. Oczywiście, Rafael to zauważył i uniósł brew w cichym pytaniu. Pokręciłam głową i ponownie spojrzałam w stronę Anioła Ciemności już nie kontrolując śmiechu.
- Co cię tak śmieszy?- Zapytał, a ciekawość pojawiła się w jego oczach. Wiedział, że śmieję się z niego, ale nie wiedział dlaczego.
- Nic, nic, tylko sobie coś pomyślałam- Powiedziałam, wciąż próbując się opanować- Wolisz, żeby wyjechali dzisiaj czy jutro?- Zmieniłam temat, nie chcąc dzielić się swoimi przemyśleniami na temat anioła będącego obok mnie.
- Bezpieczniej by było, gdyby pojechali jeszcze tej nocy.
- Dobra. Kto z nimi tam zostanie?
- Marcus- Moje ramiona rozluźniły się, chociaż nie przypominałam sobie, żeby były spięte. Nastawiłam ucho słysząc, że Martin opowiada Mattowi o swoich wakacjach i uznałam, że mogę wejść do nich. Wstałam z kanapy i podeszłam pod drzwi, po czym lekko zapukałam w drzwi i weszłam.
- Za niedługo jedziecie- Oznajmiłam zamykając drzwi. Chłopcy siedzieli obok siebie na łóżku, teraz obserwujących mnie cicho.
- Tylko my?- Zapytał zdziwiony Martin- A ty?
- Ja muszę zostać- Zacisnęłam usta, myśląc, że nie podoba mi się kierunek tej rozmowy- Mam jeszcze parę spraw do zrobienia.
- Ale przecież mówiliście, że jest to niebezpieczne- Upierał się.
- Dla Matta i ciebie.
-A ty nie jesteś silniejsza ode mnie. Nie możesz tu zostać i już.
- Muszę, Martin. Jakbyś zapomniał, są tu jeszcze inne osoby w niebezpieczeństwie, na którym tylko nam zależy. Jak już mówiłam, jeżeli ktoś z nas tu nie zostanie, inni im nie pomogą. Matt nie jest w stanie, a tylko ty masz jakikolwiek na niego wpływ, więc musisz z nim pojechać i zostać, dopóki nie wydobrzeje. Pozostałam tylko ja- Oboje mierzyliśmy się wzrokiem starając się zmusić przeciwnika do ustąpienia, jednak nic takiego się nie stało.
- A więc nie pojadę- Warknął chłopak, a ja zmrużyłam oczy.
- Owszem, pojedziesz i nie obchodzi mnie to, że chcesz zostać. Spójrz na Matta, on potrzebuje pomocy, ja natomiast potrafię sama o siebie zadbać. Nic mi się nie stanie aż tak złego, co wam może się stać ,więc pojedziesz, albo sama cię wpakuję do samochodu.
- Nie, nie zrobisz tego- Odparł pewien swego. Spojrzałam mu w oczy, pokazując, że mówiłam poważnie i mam zamiar wepchnąć go w samochód, choćbym nie wiem co. Chwilę później na jego twarzy dostrzegłam zrozumienie i zdziwienie, a w pokoju mogłam poczuć kwaśny zapach strachu.
Zmarszczyłam brwi. Strach? Popatrzyłam się ponownie w twarz Martina, jednak nie mogłam tam dojrzeć żadnego strachu, przeniosłam więc spojrzenie w stronę Matta.
- Matt, czy wszystko w porządku?- Zapytałam spokojnie nie chcąc jeszcze bardziej przestraszyć przyjaciela, ale mimo moich starań smród strachu się zwiększył, a na czole chłopaka można było dojrzeć maleńkie koraliki potu.
- Tak, a co miałoby być?- Warknął, ale jego głos i tak drżał, zdradzając go.
- Czy ty się mnie boisz?- Może i pokazywałam, że mnie to nie rusza, ale było odwrotnie. Chłopak nie zaprzeczył, tylko odwrócił wzrok, co mówiło samo za siebie. Przygryzłam wargę starając się zachować swoje uczucia głęboko w sobie, jednak coś musiało mnie zdradzić, ponieważ Martin gwałtownie szturchnął brata łokciem, który syknął i spiorunował go wzrokiem.
- Dureń- Wypluł wściekły i wstał- Mimo tego, że nie zgadzam się, żebyś tu została ,pojadę. Ktoś musi przywrócić tego głupka do porządku, zanim straci każdego, na kim mu zależy. Przy okazji muszę cię przeprosić za jego zachowanie, ponieważ ogromne ego Matta mu na to nie pozwala, bo jest zbyt zajęty własnym końcem nosa, żeby zobaczyć, że rani ludzi, którzy starają się mu pomóc  wyjść z gówna, w jakie wlazł.
- To nic takiego- Zapewniłam spokojnie- Nie jest sobą i nie winię go- Bo jestem potworem. Tego jednak nie powiedziałam, tylko uśmiechnęłam się złośliwie- I cieszę się, że postanowiłeś zmądrzeć. Już myślałam, że będę musiała cię wiązać- Pół zażartowałam, czego Martin jednak nie zdawał się zauważyć. I dobrze, nie chciałam, żeby i on zaczął się mnie bać- W takim razie mogę powiedzieć już Rafaelowi, że wszystko gotowe.
Wyszłam z pokoju, a potem podeszłam do kanapy na którą się rzuciłam.
- Słyszałeś, wszystko gotowe.
- Dobrze- Anioł wstał i wyszedł z mieszkania, żeby pewnie zawiadomić Marcusa. Przy okazji słyszałam też kłótnię braci. Westchnęłam i włączyłam telewizor skacząc po programach. Szybko mi się to znudziło, ponieważ były tam tylko trzy programy, więc wyłączyłam ogromne pudło i, nie mając co robić, zaczęłam słuchać rozmowy chłopców.
-… Gin? Przecież wiesz, że ona by ci nigdy nic nie zrobiła- Usłyszałam Martina.
- Może i nie, ale ona jest inna… Nie wiem, w jaki sposób to powiedzieć, po prostu jest inna!- Szepnął rozeźlony Matt- I silniejsza…
- Pewnie ćwiczyła trochę, w dalszym ciągu nie rozumiem, dlaczego się jej boisz.
- Bo jest inna- Uparcie powtarzał- Coś, coś się w niej zmieniło, nie jest już taka, jaka była kiedyś.
- Jaka? Uparta jak osioł? Czy może sarkastyczna albo niemiła? Chcesz mi powiedzieć, że to się zmieniło? Nie? No właśnie. Czego więc u niej szukasz? Zobacz, tylko ona ze wszystkich znanych nam osób zajęła się tobą, kiedy tego potrzebowałeś i zadzwoniła do mnie. To jest nasza Gin.
- Ale… Ona załatwiła Mironę. I tego jej kolegę, Reja. Sama- W sąsiednim pokoju nastała głucha cisza.
- Tą Mironę? Cholera, niezła jest! Chciałbym zobaczyć, jak to zrobiła…- Westchnęłam z ulgi, kiedy usłyszałam, że Martinowi to nie przeszkadza, nie chciałam, żeby i on się mnie bał. Wystarczyło mi już, że jeden przyjaciel to robił. Chłopcy zaczęli jeszcze o czymś rozmawiać, gdy ktoś chrząknął za mną sprawiając, że podskoczyłam ze strachu.
- Chciałem tylko poinformować twoich przyjaciół, że Marcus czeka na nich na dole- Powiedział Rafael ponurym tonem.
- Dobrze.





Hej, cześć i czołem!
Trochę mnie nie było, przyznam i przykro mi z tego powodu. :(
Jednak nie mogę powiedzieć też, że więcej się to nie powtórzy, bo mam co do tego wątpliwości...
Otóż >SZKOŁA< się stała. 
Koniec z luzem, jaki miałam wcześniej, przyszła pora na odrabianie zadań domowych, nadrabianie zaległości (jak można mieć ich tak dużo, skoro nie było mnie tylko dwa dni?!)
Ale mniejsza z tym...
Jak wam się podoba rozdział?
Faktycznie, dużo nie ma, ale trzeba się cieszyć z tego, co się ma, prawda? :)
Mam już pewne plany co do następnego rozdziału i sądzę, że spodoba się wam, ale o tym dowiecie się za mniej więcej tydzień, kiedy już go napiszę. :D
Pozostaje mi tylko pozdrowić wszystkich czytających oraz zachęcić do komentowania i głosowania.
Reia ;D

14 komentarzy:

  1. I wszystko, kurde, jasne.
    Boi się jej. On jeden ma jakiś instynkt samozachowawczy! Reszcie obcieli po porodzie.
    Przyznam, że pod względem jakości ten rozdział baardzo mi się podoba. Piszesz jak dawniej, i świetnie. Gorzej z akcją, ale skoro twierdzisz, że następny się spodoba, to nie wątpię, że tak będzie. Uhuhuhu, już nie mogę się doczekać.
    Już nie wspomnę o mecha-rafie, aghr, (jak bardzo mnie wkurza) i małej ilości Marcusa ;_; (to nie pretensja, to zawód, wiem, że to jeden z drugoplanowych bohaterów)
    Jakbyś znalazła wolną chwilkę to zapraszam do mnie, a jak nie znajdziesz, to rozumiem. Ja się obijam i ledwo starcza mi na cokolwiek czasu, a ci dopiero te mądre osoby x.x
    Baaardzo serdecznie cię pozdrawiam, pająsiu i cieszę się, że napisałaś.
    Ah, ten stresik, jak na znajomym blogu nic się nie pojawia :D
    Kraken

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak :) Mogę powiedzieć, że reszta nie ma powodów do strachu (już widzę Rafcia jak się jej boi ;), a Martin nie widział to i nie ma powodów do strachu. Co do następnego- zrzucę mały ładunek wybuchowy :) Pff! Jakie mądre! chyba na odwrót. ;) Aż dziwię się (nie tylko ja), że zaszłam aż tak daleko. :D Co do Twoich blogów- na niektóre nie mogę wejść bo nie mam głosu w laptopie, ale resztę bacznie obserwuję!

      Usuń
  2. Nie moge się doczekać nastpnego rozdziału . I troszeczkę cię nie było :( Czekam na rozwinięcie akcji z Rafaelem I Gin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie akcja, o to się nie martw. ;) Wiem, ponieważ koledż nie pozwala mi pracować(tak, najlepiej zwalić wszystko na szkołę :). Ani myśleć. Teraz będzie przez jakiś czas trudno, ze względu, że muszę najpierw przyzwyczaić się do nowego planu zajęć i budynków, ale myślę, że za niedługo powinno być trochę lepiej :)

      Usuń
  3. Po prostu kocham ten blog! Jest świetny^^ Życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, a wena się bardzo przyda! :D

      Usuń
  4. Kochaaam ;*
    Nie mogę się doczekać kolejnego ;]
    Życzę dużo weny i pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczynam właśnie go pisać. :) Wena będzie mile widziana w najbliższych dniach, dziękuję bardzo i również pozdrawiam! :D

      Usuń
  5. Świetne! Strasznie się cieszę gdy wchodzę na bloga i patrzę, a tu kolejny rozdział. Nie mogę się doczekać następnego. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się cieszę, że Ty się cieszysz :D Lubię wiedzieć, że czytelnikom się podoba :)
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  6. Megaaaaa *.*
    Udało mi się dzisiaj przeczytać wszystko i się zakochalam.
    Zapraszam do mnie mojemmmmm.blogspot.com zakładka rozdziały

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jeden dzień? Przecież to strasznie dużo :D Cieszę się, że się podoba ;)

      Usuń
  7. Anonimowy18:57

    Witam,
    rozdział jest wspaniały.... i wszystko jasne boi się Gin
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, boi się jej, ponieważ trochę go wystraszyła. Z resztą, też bym się bała kogoś, kto potrafi sobie poradzić na przykład z Mironą ;) Dziękuję i również pozdrawiam :D

      Usuń