Następnej nocy stawiłam się o czasie na łące, tylko po to,
żeby dowiedzieć się, że mam wolne, ponieważ Marcus musiał polecieć do Rafaela i
opowiedzieć mu, co się stało, tak, więc obijałam się przez niemal cały czas,
dopóki nie usłyszałam łopotu skrzydeł. Albo raczej dwóch par skrzydeł.
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, kto to mógł być, po chwili jednak nie
musiałam o tym myśleć, ponieważ wylądowali przede mną Rafael i Marcus. Rafael
miał dość ponurą minę, za to Marcus uśmiechał się wesoło kiwając mi na
przywitanie.
- Zabieraj swoje rzeczy- Usłyszałam, jak mówi Rafael. Zwróciłam się w jego stronę unosząc brew.
- Dlaczego?- Naprawdę byłam zdziwiona.
- Zostałaś znaleziona przez Atraza, nie możesz tutaj dalej być- Chciałam, czy nie, musiałam się z nim zgodzić. Jeżeli nie chciałam wracać do Anioła, który spalił mój dom, musiałam posłuchać Rafaela. Westchnęłam zrezygnowana.
- Daj mi dwadzieścia minut- Powiedziałam, po czym pobiegłam do mojej jaskini. Plecak miałam już gotowy, tak naprawdę nigdy go nie wypakowałam, początkowo nie miałam czasu, a później stwierdziłam, że skoro chcę uciec to powinnam być przygotowana na każdą okazję.
Patrząc się na niego zdałam sobie sprawę, że to, co jest w środku jest tak naprawdę wszystkim, co mam. Trochę ubrań na zmianę, oraz buty. Nie więcej, nie mniej. Wzruszyłam ramionami.
- Co robisz?- Usłyszałam, jak ktoś odezwał się za moimi plecami, przestraszyłam się i odskoczyłam jak oparzona.
- Marcus! Nie skradaj się tak!- Krzyknęłam przestraszona- Nie widzisz?- Zapytałam chwilę później, gdy już trochę ochłonęłam- Pakuję się- Dodałam trochę ostrzej, niż zamierzałam. Blondyn rozejrzał się po jaskini, zatrzymując wzrok na plecaku.
- Chyba już jesteś spakowana- Mruknął piorunując mnie wzrokiem, a ja roześmiałam się, mimo, że wcale nie byłam rozbawiona.
- A czego się po mnie spodziewałeś?- Chłopak westchnął krzywiąc się.
- Masz rację, po tobie nie można się niczego spodziewać- Jeszcze raz rozejrzał się po jaskini- Może dołączymy już do Sabidima i Rafaela, skoro skończyłaś się już pakować?
Przez chwilę się wahałam, po czym skinęłam głową, wzięłam wszystko, co do mnie należało i obrzuciwszy jaskinię ostatnim spojrzeniem, odwróciłam się i wyszłam.
Na zewnątrz wszyscy czekali na mnie. Spojrzałam każdemu prosto w oczy, próbując odgadnąć, co myślą. Marcus, jak zwykle uśmiechał się do mnie, Szkarłatny również, co było trochę dziwne, ponieważ nie widziałam jego uśmiechu już od dawna, a Rafael, no cóż, łatwiej byłoby odgadnąć, co myśli betonowa ściana.
- Idziemy?- Zapytałam, chcąc już opuścić to miejsce.
- Lecimy- Poprawił mnie Rafael chłodno. Uniosłam brwi zdziwiona.
- Lecimy? Wiesz przecież, że nie mogę latać- Powiedziałam, a po chwili dodałam- Jeszcze.
- Wiem. Ale nie możesz też tutaj zostać- Mówił teraz spokojnie, jakby tłumaczył dziecku, że nie może malować kredkami po ścianach, co sprawiło, że trochę się zdenerwowałam.
- W takim razie, w jaki sposób gdziekolwiek polecę?
- Ze mną.
Zmarszczyłam brwi. Lecieć? Z Rafaelem? Zupełnie mi się to nie podobało. W jaki sposób mam z nim polecieć? I najważniejsze pytanie, czy nie zrzuci mnie tak dla zabawy? Spojrzałam w jego twarz. Nie wyglądał, jak osoba, która wie, co to zabawa. Czy mogłam, więc mu zaufać? Otóż nie, nie mogłam.
Prędzej piekło zamarznie, niż mu zaufam na tyle, żebym poleciała z nim. Nie używając swoich skrzydeł.
- Nie- Uśmiechy Marcusa oraz Sabidima zeszły tak szybko, jakby ich wcale tam nie było. Rafael uniósł jedynie brew, gromiąc mnie swoimi zielonymi oczami. Starałam się być tak pewna siebie, jak tylko potrafiłam, jak byłam kiedyś uczona, jeszcze, jako młoda dziewczynka.
„Staraj się wyglądać na pewną tego, co mówisz, że wiesz, co robisz. Ramiona i plecy prosto! Głowa do góry! Kim jesteś? Jesteś Evans i pamiętaj, co mówię, bo to ci się jeszcze kiedyś przyda. Albo z prądem, albo pod prąd. Jakąkolwiek drogę wybierzesz, możesz dotrzeć do zamierzonego celu, ale potrzebna ci do tego pewność siebie. Bez niej nie dotrzesz nigdzie”, przypomniały mi się chłodne słowa matki, która beształa mnie za jąkanie się. Zrobiłam, więc tak, jak mi kazała. Wyprostowałam się, unosząc głowę do góry i spoglądając prosto w oczy drugiemu Aniołowi Ciemności, który wyprostował swoje skrzydła, aby dodać sobie autorytetu.
- Nie będę leciała z tobą- Jego nozdrza lekko się rozchyliły, a mięśnie szczęki napięły.
- Aby wydostać się z wyspy, musisz- nacisnął lekko na słowo „musisz”- Stąd wylecieć. Nie ma innego wyjścia. Jako, że nie możesz sama polecieć, będziesz leciała ze mną- Powiedział tonem nieznoszącym odmowy.
- Równie dobrze mogę lecieć z kimś innym- Powiedziałam, siląc się na spokój.
- Nie, nie możesz- Zacisnęłam dłonie w pięści.
- Dlaczego?
- Ponieważ w tym czasie Sabidim będzie rozpraszał Atraza, a Marcus nie jest na tyle silny, aby lecieć z tobą przez tak długi kawałek- Zmrużyłam oczy.
- A ty niby jesteś?- Usłyszałam, jak Marcus zachłysnął się powietrzem. Chciałam zapytać się go, o co mu chodzi, ale nie mogłam oderwać wzroku od Rafaela. Inaczej przegrałabym.
Anioł skinął głową.
- I szybszy- Powiedział, stwierdzając fakt.
- To wiem- Mruknęłam- Ale i tak z tobą nie będę leciała- Uparłam się. W tym samym czasie Sabidim chrząknął.
- Rafael, nie mamy całej nocy na wasze kłótnie. Macie nie więcej, niż pół godziny na opuszczenie wyspy, później Atraz powinien się zorientować, że coś jest nie tak.
Nie spuszczając ze mnie wzroku skinął krótko głową. Usłyszałam szelest, a po chwili poczułam lekką bryzę na twarzy, przynoszącą zapach lasu oraz Szkarłatnego.
- Chodź, musimy już lecieć- Powiedział wyciągając swoją słoń w moją stronę.
- Mówiłam ci, że z tobą nie będę leciała- Przez jego twarz przeleciał cień.
- W takim razie będzie trzeba cię ogłuszyć- Czułam, jak moje oczy rozszerzają się z szoku.
- Ogłuszyć?- Rafael skinął głową.
- Musimy się stąd wydostać, a ja jestem jedyną osobą, która może przemieszczać się z tobą, ponieważ inni nie mają na tyle sił, aby tego dokonać. Więc albo zgodzisz się i polecimy wreszcie, albo ogłuszę cię na tak długo, dopóki nie dotrzemy na miejsce.
- Nikt nie będzie mnie ogłuszał- Warknęłam wściekła na Anioła.
- W takim razie chodź- W tym momencie zauważyłam, że Rafael trzyma wciąż swoją dłoń wyciągniętą w moją stronę. Zmrużyłam oczy, wciąż zła i zaczęłam powoli podchodzić w jego stronę z nieufnością.
Starałam się iść najwolniej, jak tylko potrafiłam, widziałam, że zielonooki to zauważył, ale był na tyle inteligentny, żeby niczego po sobie nie pokazywać.
W końcu, nie mogąc już dłużej tego zatrzymywać, złapałam dłoń chłopaka, która powoli pociągnęła mnie w stronę jej właściciela.
- Musisz złapać mnie za szyję, inaczej spadniesz- W tym czasie złapał mnie za boki, po czym bez żadnego ostrzeżenia skoczył w górę, w powietrze. Czułam się strasznie dziwnie, będąc tak blisko osoby, która mnie przerażała za każdym razem, gdy ją widziałam, oraz szczęśliwa, czując, że pod spodem nie ma żadnego podłoża, na którym mogłabym stać i powietrze, rozwiewające moje włosy spięte na czubku głowy, muskające mój kark, ubrania. Lot ten uświadomił mi tylko, jak bardzo tęskniłam za lotem w powietrzu. Mimo woli, poczułam, że moje mięśnie rozluźniają się, za co beształam się przez całą resztę drogi, czekając na atak.
W końcu, po wydawałoby się wiekach, wylądowaliśmy. Rozejrzałam się po miejscu, do którego zostałam sprowadzona. Zamarłam, widząc znajome miejsce. Wszystko było na swoim miejscu, pomyślałam ponuro.
- Zabieraj swoje rzeczy- Usłyszałam, jak mówi Rafael. Zwróciłam się w jego stronę unosząc brew.
- Dlaczego?- Naprawdę byłam zdziwiona.
- Zostałaś znaleziona przez Atraza, nie możesz tutaj dalej być- Chciałam, czy nie, musiałam się z nim zgodzić. Jeżeli nie chciałam wracać do Anioła, który spalił mój dom, musiałam posłuchać Rafaela. Westchnęłam zrezygnowana.
- Daj mi dwadzieścia minut- Powiedziałam, po czym pobiegłam do mojej jaskini. Plecak miałam już gotowy, tak naprawdę nigdy go nie wypakowałam, początkowo nie miałam czasu, a później stwierdziłam, że skoro chcę uciec to powinnam być przygotowana na każdą okazję.
Patrząc się na niego zdałam sobie sprawę, że to, co jest w środku jest tak naprawdę wszystkim, co mam. Trochę ubrań na zmianę, oraz buty. Nie więcej, nie mniej. Wzruszyłam ramionami.
- Co robisz?- Usłyszałam, jak ktoś odezwał się za moimi plecami, przestraszyłam się i odskoczyłam jak oparzona.
- Marcus! Nie skradaj się tak!- Krzyknęłam przestraszona- Nie widzisz?- Zapytałam chwilę później, gdy już trochę ochłonęłam- Pakuję się- Dodałam trochę ostrzej, niż zamierzałam. Blondyn rozejrzał się po jaskini, zatrzymując wzrok na plecaku.
- Chyba już jesteś spakowana- Mruknął piorunując mnie wzrokiem, a ja roześmiałam się, mimo, że wcale nie byłam rozbawiona.
- A czego się po mnie spodziewałeś?- Chłopak westchnął krzywiąc się.
- Masz rację, po tobie nie można się niczego spodziewać- Jeszcze raz rozejrzał się po jaskini- Może dołączymy już do Sabidima i Rafaela, skoro skończyłaś się już pakować?
Przez chwilę się wahałam, po czym skinęłam głową, wzięłam wszystko, co do mnie należało i obrzuciwszy jaskinię ostatnim spojrzeniem, odwróciłam się i wyszłam.
Na zewnątrz wszyscy czekali na mnie. Spojrzałam każdemu prosto w oczy, próbując odgadnąć, co myślą. Marcus, jak zwykle uśmiechał się do mnie, Szkarłatny również, co było trochę dziwne, ponieważ nie widziałam jego uśmiechu już od dawna, a Rafael, no cóż, łatwiej byłoby odgadnąć, co myśli betonowa ściana.
- Idziemy?- Zapytałam, chcąc już opuścić to miejsce.
- Lecimy- Poprawił mnie Rafael chłodno. Uniosłam brwi zdziwiona.
- Lecimy? Wiesz przecież, że nie mogę latać- Powiedziałam, a po chwili dodałam- Jeszcze.
- Wiem. Ale nie możesz też tutaj zostać- Mówił teraz spokojnie, jakby tłumaczył dziecku, że nie może malować kredkami po ścianach, co sprawiło, że trochę się zdenerwowałam.
- W takim razie, w jaki sposób gdziekolwiek polecę?
- Ze mną.
Zmarszczyłam brwi. Lecieć? Z Rafaelem? Zupełnie mi się to nie podobało. W jaki sposób mam z nim polecieć? I najważniejsze pytanie, czy nie zrzuci mnie tak dla zabawy? Spojrzałam w jego twarz. Nie wyglądał, jak osoba, która wie, co to zabawa. Czy mogłam, więc mu zaufać? Otóż nie, nie mogłam.
Prędzej piekło zamarznie, niż mu zaufam na tyle, żebym poleciała z nim. Nie używając swoich skrzydeł.
- Nie- Uśmiechy Marcusa oraz Sabidima zeszły tak szybko, jakby ich wcale tam nie było. Rafael uniósł jedynie brew, gromiąc mnie swoimi zielonymi oczami. Starałam się być tak pewna siebie, jak tylko potrafiłam, jak byłam kiedyś uczona, jeszcze, jako młoda dziewczynka.
„Staraj się wyglądać na pewną tego, co mówisz, że wiesz, co robisz. Ramiona i plecy prosto! Głowa do góry! Kim jesteś? Jesteś Evans i pamiętaj, co mówię, bo to ci się jeszcze kiedyś przyda. Albo z prądem, albo pod prąd. Jakąkolwiek drogę wybierzesz, możesz dotrzeć do zamierzonego celu, ale potrzebna ci do tego pewność siebie. Bez niej nie dotrzesz nigdzie”, przypomniały mi się chłodne słowa matki, która beształa mnie za jąkanie się. Zrobiłam, więc tak, jak mi kazała. Wyprostowałam się, unosząc głowę do góry i spoglądając prosto w oczy drugiemu Aniołowi Ciemności, który wyprostował swoje skrzydła, aby dodać sobie autorytetu.
- Nie będę leciała z tobą- Jego nozdrza lekko się rozchyliły, a mięśnie szczęki napięły.
- Aby wydostać się z wyspy, musisz- nacisnął lekko na słowo „musisz”- Stąd wylecieć. Nie ma innego wyjścia. Jako, że nie możesz sama polecieć, będziesz leciała ze mną- Powiedział tonem nieznoszącym odmowy.
- Równie dobrze mogę lecieć z kimś innym- Powiedziałam, siląc się na spokój.
- Nie, nie możesz- Zacisnęłam dłonie w pięści.
- Dlaczego?
- Ponieważ w tym czasie Sabidim będzie rozpraszał Atraza, a Marcus nie jest na tyle silny, aby lecieć z tobą przez tak długi kawałek- Zmrużyłam oczy.
- A ty niby jesteś?- Usłyszałam, jak Marcus zachłysnął się powietrzem. Chciałam zapytać się go, o co mu chodzi, ale nie mogłam oderwać wzroku od Rafaela. Inaczej przegrałabym.
Anioł skinął głową.
- I szybszy- Powiedział, stwierdzając fakt.
- To wiem- Mruknęłam- Ale i tak z tobą nie będę leciała- Uparłam się. W tym samym czasie Sabidim chrząknął.
- Rafael, nie mamy całej nocy na wasze kłótnie. Macie nie więcej, niż pół godziny na opuszczenie wyspy, później Atraz powinien się zorientować, że coś jest nie tak.
Nie spuszczając ze mnie wzroku skinął krótko głową. Usłyszałam szelest, a po chwili poczułam lekką bryzę na twarzy, przynoszącą zapach lasu oraz Szkarłatnego.
- Chodź, musimy już lecieć- Powiedział wyciągając swoją słoń w moją stronę.
- Mówiłam ci, że z tobą nie będę leciała- Przez jego twarz przeleciał cień.
- W takim razie będzie trzeba cię ogłuszyć- Czułam, jak moje oczy rozszerzają się z szoku.
- Ogłuszyć?- Rafael skinął głową.
- Musimy się stąd wydostać, a ja jestem jedyną osobą, która może przemieszczać się z tobą, ponieważ inni nie mają na tyle sił, aby tego dokonać. Więc albo zgodzisz się i polecimy wreszcie, albo ogłuszę cię na tak długo, dopóki nie dotrzemy na miejsce.
- Nikt nie będzie mnie ogłuszał- Warknęłam wściekła na Anioła.
- W takim razie chodź- W tym momencie zauważyłam, że Rafael trzyma wciąż swoją dłoń wyciągniętą w moją stronę. Zmrużyłam oczy, wciąż zła i zaczęłam powoli podchodzić w jego stronę z nieufnością.
Starałam się iść najwolniej, jak tylko potrafiłam, widziałam, że zielonooki to zauważył, ale był na tyle inteligentny, żeby niczego po sobie nie pokazywać.
W końcu, nie mogąc już dłużej tego zatrzymywać, złapałam dłoń chłopaka, która powoli pociągnęła mnie w stronę jej właściciela.
- Musisz złapać mnie za szyję, inaczej spadniesz- W tym czasie złapał mnie za boki, po czym bez żadnego ostrzeżenia skoczył w górę, w powietrze. Czułam się strasznie dziwnie, będąc tak blisko osoby, która mnie przerażała za każdym razem, gdy ją widziałam, oraz szczęśliwa, czując, że pod spodem nie ma żadnego podłoża, na którym mogłabym stać i powietrze, rozwiewające moje włosy spięte na czubku głowy, muskające mój kark, ubrania. Lot ten uświadomił mi tylko, jak bardzo tęskniłam za lotem w powietrzu. Mimo woli, poczułam, że moje mięśnie rozluźniają się, za co beształam się przez całą resztę drogi, czekając na atak.
W końcu, po wydawałoby się wiekach, wylądowaliśmy. Rozejrzałam się po miejscu, do którego zostałam sprowadzona. Zamarłam, widząc znajome miejsce. Wszystko było na swoim miejscu, pomyślałam ponuro.
Rozdziały mogą pojawiać się nieregularnie, a przynajmniej do 17 czerwca, tego dnia kończą mi się testy.
Jej, aż się nie potrafię doczekać tego dnia... ;)
Później, no cóż, to będzie później. :D
Hmm... A co można powiedzieć o tym rozdziale?
Tak naprawdę zrobiłam go w środku tygodnia, ale musiałam trochę poczekać na poprawę, która została wysłana dopiero dzisiaj, myślę jednak, że następny rozdział zostanie poprawiony o wiele szybciej, ponieważ osoba zajmująca się tym okropnym stanowiskiem jest ciekawa, co będzie dalej. ;)
W zasadzie jestem średnio zadowolona tym rozdziałem, staram się włożyć w opowiadanie trochę więcej akcji, kto wie, może pojawi się trochę krwi i trupów, ale chyba wreszcie przystąpię do kolejnego punktu, który sobie wyznaczyłam planując wszystko.
Pozdrawiam wszystkich czytelników, jak i gości, jak zawsze zachęcam do komentowania.
Troszkę dłuugo się czekało, ale warto było. Po za tym nie można zawalać szkoły, więc powodzenia na testach. Sam rozdział fajny chodź to już drugi, który polega głównie na kłótni bohaterki. Bez urazy. = )
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny rozdział i pozdrawiam ; )
Masz rację, ale na usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że nie można się nie kłócić z Rafaelem. :) W następnym rozdziale nie będzie kłótni, chyba. Jeszcze się zobaczy. ;)
UsuńRównież pozdrawiam
Ale nas trzymałaś kochana ! :D . Oczekiwałam , wchodziłam , aż tutaj patrzę i jest ! :O . Łiii superowo . Hehe fajną akcję wplotłaś . Musiała się zgodzić na lot z Rafaelem .Cudna akcja . Ona obejmowała go za szyję , a on trzymał swoje silne dłonie na boku . Ale na prawdę Marcus był na tyle słaby , że nie uniósłby ją ? Czy tylko Rafael tak mówił ? Coś czuję , że będzie miłość pomiędzy główną bohaterką a Rafaelem . To byłoby coś pięknego . Cudownie wszystko opisywałaś . : * . Dobrze , że uprzedzasz o nieregularnym dodawaniu rozdziałów , ale ja będę czekała tyle ile będzie trzeba , bo coś pewnie w następnym dziale będzie się działo .
OdpowiedzUsuńDziękuję ci bardzo , za fenomenalny dział i wgl blog .
Zapraszam cię również do mnie , kto wiem może przypadnie ci do gustu , to jak piszę a byłabym szczęśliwa wtedy . http://whatisthepaincanfriendcandeath.blogspot.com/ .
Pozdrawiam i życzę weny . Dużoo , dużoo weny : *
Napisałaś to tak, jakby Gin ważyła przynajmniej tonę albo Marcus był słabowity. Nie, nie o to mi chodziło, miałam na myśli, że skrzydła Marcusa nie zniosłyby drugiego pasażera na tak długi lot, ponieważ przelecenie połowy wyspy, morza i kilku miast jest dość sporym kawałkiem. Rafael jest o wiele starszy od Marcusa, a jego skrzydła są mocniejsze od Marcusowych, że tak powiem. Mogę jeszcze zdradzić, że Gin raczej nie będzie z Rafaelem, chociaż na samym początku, kiedy zaczęłam pisać to opowiadanie mieli być razem. Mam jeszcze kilka kartek, gdzie zaczyna coś "iskrzyć" pomiędzy nimi, ale stwierdziłam, że pisanie tego typu scen jest zbyt skomplikowane (dla mnie) i dlatego zrezygnowałam. W tamtym czasie Rafael miał umrzeć pod koniec opowiadania. ;)
UsuńAle już nic nie mówię! :)
Dzięki, przyda się, a nawet bardzo. :D
Hehe, a mi się podobało :) Niby rozdział taki spokojny, a jednak ciekawy :)
OdpowiedzUsuńParę błędów się tam wkradło, ale to się zdarza każdemu ( w szczególności mnie :D )
Strasznie lubię Rafaela. Podoba mi się jego silny charakter, tak samo jak głównej bohaterki ^^ Jest odważna kłócąc się z osobą, której się boi :)
Życzę powodzenia na testach ! :)
Pozdrawiam !
Tak... Odważna. Po prostu lubi się kłócić, do pewnego stopnia, jednak najczęściej wie, kiedy skończyć lub ustąpić, innym razem jest uparta jak osioł. :)
UsuńBłędy można zrzucić na zmęczenie lub rozkojarzenie, tamten tydzień zaliczam do najbardziej zwariowanych tygodni w moim życiu. ;)
Na szczęście się kończą! Jeszcze tylko siedem, pomijając jeden reszta powinna być bułką z masłem.:D
Super! Krew w kolejnym rozdziale? Może być! I ciekawi mnie co ją tak zszokowało na samym końcu... Pewnie miejsce które bardzo dobrze znała. Może jakieś gdzie się chowała jak była mała albo... jej dom. Pozdrófffeczka!
OdpowiedzUsuńWłaśnie, mogę już powiedzieć, że bardziej krwawe scenki niedługo się pojawią! A co do miejsca... Niczego nie powiem. ;) Również pozdrawiam. :)
Usuńfajnie sie czyta tak szybo ;) chyba bedzie jakas milostka pomiedzy rafaelem a bohaterka co? nie wiem takie tylko moje przypuszczenia w sumie... rany rafael ma cudowny charakter <3
OdpowiedzUsuństory-in-life.blogspot.com
No, właśnie nie wiem, ale chyba nie, bo to popsułoby (w pewnym sensie) moje plany. Ale Gin tak szybko nie pozbędzie się Rafcia. ;)
UsuńWrrrrr D:< Rafael. Ja bym wolała zostać ogłuszona. Nie musiałabym na niego patrzeć, bo bym się zagotowała z wściekłości :3
OdpowiedzUsuńAle nie jestem Gin. I chyba dzięki za to Opatrzności.
Rafael jak najbardziej zasługuje na kłótnie, ale szkoda, że zajmuje ona cały rozdział :c Nie zrozum mnie źle, do długości kłótni nic nie mam, tyle ile do długości rozdziału. Ale osoba jak ja z kartoteką paro-akapitowych bazgrołów śmiących nazywać się rozdziałami nie powinna zabierać w tej sprawie głosu :'<
JA JESTEM ZA KRWIĄ! Duuużo! Dużo krwi i trupów!!! Wiesz, mam nadzieję, że to lubię :>
Komentarz ów uważam za znośny i oddaję go w twoje pajęcze łapeczki :>
Kraken
D: D: D: D: JAK MOGŁAM ZAPOMNIEĆ!?!?!?! MAAAARCUUUSSSS!!!!!!!
UsuńNaprawdę chciałabyś być nieprzytomna przy osobie, do której nie masz zaufania? Ja, gdybym miała wybór, chciałabym zostać przytomna, na przykład po to, żeby widzieć, gdzie zostaję przenoszona. Byłoby naprawdę głupio, gdyby Gin obudziła się w jakichś lochach przykuta łańcuchami do ściany.
UsuńKrwawe walki na śmierć i życie wkrótce się pojawią, oczywiście, nie obejdzie się bez kilku albo nawet więcej niż kilku trupów. Aż się nie mogę doczekać. ;)
Moje pajęcze łapki z przyjemnością witają twój komentarz. :D
Ach, no właśnie. Dobrze, że sobie przypomniałaś. :)
Reia
uwielbiam tego bloga :) piszesz świetnie najbardziej nie mogę z Rafaela XD Już nie mogę się odczekać następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńPowinien się pojawić już wkrótce, dzięki. ;)
UsuńPowiem jedno: Kocham tego blooga♥ i nie moge doczekać się kolejnej notki
OdpowiedzUsuńJuż piszę, jeszcze trochę mi zostało, ale mam pomysł, co w następnym rozdziale będzie się mniej więcej działo, więc powinno pójść gładko. ;)
UsuńŚwietne opowiadanie. Ciekawa tematyka czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńDzięki, rozdział będzie niedługo. :)
UsuńOstatnie kilka zdan takie masło maslane, "miejscu,miejscu,miejscu" ale ogólnie rozdział fajny:)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem kolejnego <3
Właśnie pod koniec mój mózg postanowił zostawić mnie samą na lodzie, miałam straszny problem z napisaniem chociaż jednego słowa, jednak postaram się poprawić. :)
UsuńNie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów. Naprawdę świetnie piszesz. A i zapraszam do mnie.
OdpowiedzUsuńDzięki, rozdziały pojawiają się dość często, więc z czekaniem nie będzie większego problemu. ;)
UsuńHej. Super rozdział.. cud, miód i malina :]. Strasznie mi się podoba twoja historia. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję i również pozdrawiam :D
UsuńPiękny nagłówek, to po pierwsze.
OdpowiedzUsuńja sama też piszę o aniołach, ale z zupełnie innej perspektywy, a u Ciebie to wszystko jest bardzo intrygujące.
Już dawno nie czytałam takich dobrych opisów. Świetnie ci to wychodzi. ;)
Jedyny zgrzyt to wciąż powtarzające się słowo "miejsce" w trzech ostatnich zadaniach, a tak to jestem pod wrażeniem .
Zapraszam do siebie na trochę anielskiej opowieści ;D
http://everything-is-im-possible.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę weny ;)
Dzięki, pomagałam go robić. ;) Co do opisów, staram się wrzucić jak najwięcej detali, żeby inni wyobrażali sobie mniej więcej to samo, co wyobrażam sobie ja. Jak już mówiłam, mózg mi się wyłączył w tamtym momencie, a musiałam jakoś zakończyć, jednak postaram się poprawić. :)
UsuńDziękuję, również pozdrawiam
Hejka ^^
OdpowiedzUsuńNominowałyśmy Cię do Libster Award ^^
Więcej u nas na blogu: http://naomi-mystory.blogspot.com
Hejka ^^
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Libster Award ^^
Więcej u mnie na blogu: http://wasabitron3000-kickin-it-mystory-wera.blogspot.com
No na to czekałam :) Uwielbiam wątki z Rafaelem i Gin :)
OdpowiedzUsuń