27 listopada 2012

III

Ból. Tępy ból, który najpierw najmocniej promieniował od szyi, ale niedługo potem zaczął rozprzestrzeniać się po całym ciele. Był niczym płomienie liżące twoją skórę, pożerając pierw ją, aby później dostać się dalej poprzez mięśnie i inne tkanki, w końcu dojść do kości, zostawiając po sobie tylko popiół. Chciałam krzyczeć, lecz moje ciało nie reagowało na komendy. Chciałam zwijać się i wiercić, próbując złagodzić palący ból, który stale napływał coraz silniejszymi falami, ale nawet nie kiwnęłam najmniejszym paluszkiem. Jedyne, co widziałam, to coraz większa ciemność przychodząca wraz z cierpieniem i otaczająca moje ciało jak kokon. W końcu ból stał się trochę lżejszy, aczkolwiek dalej był trudny do zniesienia.
Czułam, że coś zmieniało się w moim ciele, nie umiałam określić co, ale jednak poczułam się inaczej i nie potrafiłam tego z niczym porównać. Ból powoli wycofywał się, pozostawiając uczucie lekkiego pieczenia i swędzenia. Właściwie to swędziały mnie tylko plecy. Bałam się poruszyć, nie chcąc znowu przeżywać tego piekła. Chciałam zasnąć i odciąć się od reszty, lecz przeszkodziły mi bębny. Zirytowana otworzyłam oczy, uświadamiając sobie, że jestem w jakimś pokoju. Uderzenia bębnów stały się szybsze, hipnotyzujące. Spojrzałam w stronę, z której dochodziły. Na ziemi, po drugiej stronie pokoju, siedziała dziewczyna patrząca na mnie swoimi wielkimi, zielono-brązowymi oczami, w których czaił się strach. Po chwili dotarło do mnie, że stoję obok niej, nieco się pochylając. Bębnienie stało się jeszcze szybsze, o ile to możliwe. To bębnienie to jej serce, powiedział mi jakiś głosik w mojej głowie. Zapatrzyłam się na małą żyłkę pulsującą na jej szyi. Ślinka napłynęła mi do ust, a w zębach poczułam dziwny ucisk. Nie. Nie chcę tego.
Kim jesteś? - zapytałam ochrypłym głosem.
- Ja…
- Nie powinno cię tu być - wpadłam jej w słowo - wyjdź. W tej chwili, zanim stanie się coś złego.
Dziewczyna dziwnie się na mnie popatrzyła, po czym szybko wstała i uciekła z pokoju. Przez chwilę stałam tak, nasłuchując odgłosu jej kroków, po czym rozejrzałam się po pokoju. Był pusty, jeżeli nie liczyć marmurowego stołu, na którym się obudziłam. Pusto. Nawet okien brak. Spojrzałam na sufit i nie zobaczyłam nawet lampy ani żadnej żarówki, a mimo to w pokoju było jasno. Ale światło tu nie miało wstępu. Muszę uciekać, pomyślałam, przypominając sobie, w jaki sposób się tu pojawiłam. Pobiegłam w stronę wyjścia. W chwili, gdy sięgałam do klamki, drzwi otworzyły się i wszedł do pokoju blondyn, który mnie otruł.
- Ty… - warknęłam cicho, na co chłopak uśmiechnął się do mnie wesoło.
- Witam cię w naszym klubie Aniołów Ciemności. Dlaczego nie zjadłaś śniadania? – zapytał, marszcząc nos. - Nie możemy pozwolić, abyś się stała słaba. Masz zadanie.
- Po pierwsze, to nie należę do twojego klubu, po drugie, Anioły Ciemności? Serio? Po trzecie, jakie śniadanie do cholery i jakie zadanie? Tobie się coś chyba w głowie przewróciło.
Chłopak uniósł brew.
– Lubisz zadawać pytania, prawda?
- A tobie, co do tego?- syknęłam coraz bardziej wściekła.
- Dużo. Ale dziś odpowiem ci na większość pytań. - Uśmiechnął się - Możesz pytać.
- Nie jestem twoją służącą! - krzyknęłam. - Możesz pytać - przedrzeźniałam go. - A ty możesz sobie wsadzić te… mhmh.
- Masz charakterek. Ale ostrzegam cię. Moja cierpliwość się kończy, więc nie mów nic więcej. Rozumiesz? A teraz wytłumaczę ci wszystko. Może usiądziesz? - zapytał, zabierając powoli rękę.
Spojrzałam wątpiąco w stronę stołu.
- Tutaj? - Skrzywiłam się.
Blondyn roześmiał się, a mnie przeszły ciarki po kręgosłupie.
- Nie, oczywiście że nie. Za mną -powiedział, po czym wyszedł z pomieszczenia. Nie chcąc zostać w tyle, pobiegłam i zrównałam się z nim. Chłopak westchnął. – Genevieve, ty chyba nie rozumiesz, co do ciebie mówię. - Wzruszyłam ramionami. Nigdy nie słuchałam rozkazów. Na końcu korytarza były drzwi. Chłopak otworzył je.
- Panie przodem.
- Sądzisz, że odwrócę się do ciebie plecami? - spytałam i się roześmiałam. - Śmieszny jesteś - warknęłam.
- Jak chcesz - mruknął cicho, wchodząc do pokoju.
- Gdzie jesteśmy?- zapytałam cicho.
- Jesteśmy w mojej bazie pod ziemią - odpowiedział spokojnie. - Jestem Romano.
- Nie pytałam o twoje imię. A teraz miałeś mi coś tam powiedzieć czy wytłumaczyć.
- Ach! Racja. Usiądź proszę – odparł, wskazując na kanapę. W tym pokoju również brakowało światła a mimo to było jasno, i znajdowały się tu meble. Skórzana ciemno-brązowa kanapa z dwoma pasującymi fotelami i stolikiem do kawy, zrobionym z ciemnego drewna przetykanego złotymi nićmi układającymi się w dziwne wzory. Do tego czerwony puchaty dywan i mini barek, który też zrobiony był z tego samego drewna z nićmi. Usiadłam sztywno w fotelu, podczas gdy Romano rozsiadł się wygodnie na kanapie.
- A więc powiem ci tylko najistotniejsze informacje, o których powinnaś wiedzieć. Od dziś jesteś Aniołem Ciemności, jak reszta twoich braci mieszkających w tym budynku. To ja cię przemieniłem, a więc jesteś moją córką, podobnie jak reszta. W zamian za nowe życie każde z moich dzieci ma wobec mnie dług wdzięczności, po który się w swoim czasie upominam. Za zdradę, nawet najmniejszą, grozi śmierć, więc nie zawiedź mnie.
- Jaka przemiana? - zapytałam ciekawa. - To znaczy, że teraz będę obrastała futrem i wyła do księżyca?
- W Anioła Ciemności.
- A czym jest ten Anioł Ciemności?- Romano westchnął ciężko.
- Najwyraźniej muszę ci pokazać - powiedział, wstając i rozpinając koszulę.
- Co ty, do jasnej cholery, robisz?! - zapytałam z przerażeniem.
- Pokazuję ci, kim są Anioły Ciemności - odpowiedział, zdejmując koszulę. Sekundę po tym zza jego pleców zaczęło coś rosnąć, coś na kształt… Skrzydeł? Chwilę później utwierdziłam się w przekonaniu. Tak. To są skrzydła. Czarne jak noc. Nawet tutaj wydawały się pochłaniać światło. Spojrzałam w oczy Romana.
- Nie zrobiłeś mi tego. Nie przemieniłeś mnie w to, prawda?
- Za późno. Już należysz do nas i zawsze będziesz - powiedział, uśmiechając się złośliwie.

6 komentarzy:

  1. Ale zajebiste! Sorry za wyrażenie, ale na prawdę się wciągnęłam <3 Niby to taki jakby zły charakter ten Romano, ale go polubiłam i szkoda, że jest tak jakby jej ojcem xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne ;) Podejrzewałam, że historia będzie miała coś wspólnego z aniołami, ale nie myślałam, że są one poz tej złej stronie. Miłe zaskoczenie, ponieważ jest to jakaś niespodzianka.
    Coś mi się zdaje, że Genevieve nie pali się do tego by być jedną z nich.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz spotykam kogoś kto tak naprawdę potrafi pięknie pisać,wszystkie inne blogi są takie...ehm...nudne,ten jest inny,ciekawy,wciągający,NIESAMOWITY!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy22:00

    Bosh.... ^_^

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy12:38

    Super ;) Anioły ciemności, o tym jeszcze nie czytałam ;) Uciekam do kolejnego rozdziału ;)

    http://nathalie-rose.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Coraz bardziej mi się podoba :) ciekawi mnie, dlaczego Romano upatrzył sobie właśnie Genevive ;)

    http://czarna-aureola.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń