27 listopada 2012

VIII

Szybko wykopałam skrzynkę w ogrodzie. Trzymałam w niej parę przydatnych rzeczy. Z jasnego powodu nie trzymałam jej w domu. Miałam tam dwie karty kredytowe z dość dużą sumą na „czarną godzinę”, która chyba teraz nastąpiła, i zioło, które nie będzie mi już potrzebne. Zamknęłam z powrotem skrzynkę i zakopałam. Być może przyda się jeszcze Emily, ona bardzo lubi je palić, a mnie to jest niepotrzebne teraz. Wróciłam tą samą drogą, którą przyszłam, i szybko skierowałam się bocznymi uliczkami do centrum.
Tam kupiłam sobie normalne okulary jak i przeciwsłoneczne, czapkę i parę luźnych ciuchów. Gdy już zmieniłam ubrania, to postanowiłam wyjść na miasto i popytać, co się właściwie stało z moim domem. Okazało się, że w nocy dom został podpalony. Ludzie mówili, że podobno przez tą „rozpuszczoną bogaczkę”, która uciekła dzień wcześniej. Cóż… To raczej nie ja, ale wiem, kto mógł to zrobić. Romano. Tylko on jest tak rąbnięty, żeby podpalać czyjeś domy. Już się nie mogę doczekać zemsty. O tak. Dochodził wieczór, gdy uporządkowałam już większość swoich spraw. Pomyślałam o Emily. Przecież nie mogę zostawić jej tak bez żadnych wyjaśnień. Postanowiłam ją odwiedzić. Jeszcze dziś. Szybko zabrałam się do drogi.
Gdy byłam już na miejscu, to szybko zapukałam i czekałam aż Mel, gosposia Emily, otworzy. Gdy mnie zobaczyła, to zbladła jak płótno, a serce zaczęło jej pędzić jak szalone.
- Pa-panienko Evans. C-co panienka tutaj robi? - zaczęła się jąkać.
- Przyszłam do Emily. Czy jest w domu? - zapytałam cicho.
- Nie, dziś z rana pojechała do miasta z paczką. - Rozejrzała się wokoło. - Może panienka wejdzie?
- Mów mi Gin. Już ci mówiłam, że przyjaciele mnie tak nazywają, a ty do nich należysz, Melanie.
- Mel - poprawiła mnie odruchowo.
- No widzisz, jeśli ty będziesz mówiła mi Gin, to ja będę mówiła Mel. - Uśmiechnęłam się, widząc, jak Melanie zmaga się ze sobą. Bardzo nie lubi swojego imienia i zawsze prosi wszystkich, aby zwracali się do niej Mel. Z góry wiedziałam, że dziś wygrałam tą bitwę, którą prowadzimy od dość dawna. Mel zaprowadziła mnie do pokoju gościnnego i zaproponowała herbatę, lecz ja odmówiłam. W końcu usiadła obok na kanapie i przeszła do rzeczy.
- Gdzież ty się podziewałaś, Gin? Czy wiesz, jak bardzo się z panienką Emily martwiłyśmy?
- Miałam kłopoty. Teraz chwilowo zdążyłam uciec, ale nie wątpię, że zdołają mnie jeszcze dogonić. Musisz powiedzieć Em, że przez jakiś czas się nie zobaczymy. Będę do was dzwoniła, jak tylko będę mogła - powiedziałam ponuro.
- A o co chodzi z tym spaleniem domu? To nie ty to zrobiłaś, prawda? - zapytała i rzuciła na mnie okiem. - Co ci się stało? I dlaczego ubrałaś się w taki sposób?
- Ukrywam się, więc nie mogę wyróżniać się z tłumu, a te ciuchy mi trochę pomogą. Już pewnie wiesz, że szuka mnie policja, a ludzie w mieście chętnie im pomagają. Tak więc musiałam coś zmienić.
- Ale co się stało, że spalono twój dom? Czy to ma związek z tym waszym nielegalnym gównem? - naciskała, próbując się czegoś dowiedzieć.
- W tej chwili nie mogę ci powiedzieć, co się stało, że spalono mój dom, ale mogę szczerze wyznać, że to nie ma nic wspólnego z tym nielegalnym „gównem”- powiedziałam rozbawiona. - Ale to nie znaczy, że wam też nie grozi niebezpieczeństwo. Proszę, powiedz Emily, żeby pojechała na jakiś czas gdzieś indziej. Niech poleci na dłuższe zakupy, czy coś, i powiedz jej, żeby nie wychodziła po zmroku. To jest bardzo ważne - mówiąc to, patrzyłam się w brązowe oczy Mel, w których czaiło się zmartwienie, a jej młoda twarz nagle wydawała się przybrać kilka lat. Miała nie więcej niż dwadzieścia pięć lat, została gosposią, ponieważ nie chodziła do szkoły, jako że przez dzieciństwo dużo chorowała. Łapała się wszystkich robót, aż w końcu poznała Emily, która z miejsca ją polubiła i zaproponowała posadę starej gosposi przechodzącej już na emeryturę. Melanie westchnęła.
- Nie wiem, w co się wpakowałaś, ale w porządku, przekażę panience Emily wszystko. Ale co będzie z tobą, Gin?
- Jeszcze tego nie wiem. Jak na razie muszę się dowiedzieć, kto spalił mój dom. Mam już pewne podejrzenia. Przekaż Em, że wkrótce się spotkamy, ale nie wiem dokładnie kiedy. A teraz już muszę iść, Mel, i tak się zasiedziałam. Ach, bym zapomniała. Powiedz też, że skrzynka należy od teraz do niej. Mam dość duże zapasy. - Uśmiechnęłam się i wstałam. - Do zobaczenia, Mel - dodałam jeszcze i szybko opuściłam dom.

11 komentarzy:

  1. Hmmm...przeczytałam tylko ten rozdział dlatego nie mogę się wypowiedzieć. W najbliższym czasie przeczytam pozostałe rozdziały i dam znać. Pisz dalej, nieźle Ci idzie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i zapraszam.
      Mam nadzieję, że Ci się spodoba. ;D

      Usuń
  2. " nielegalne gówno " piękna wypowiedź xDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy23:27

    świetne , bardzo mi sie podoba tresć :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Taka skrzynka to dobra rzecz, przynajmniej Gin choć trochę zostało po starym domu ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy19:05

    o co chodzi z tym "gównem", bo ja nie kapuje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mówiła Mel, której nie podobało się, że Emily i Gin robią lub biorą coś, co jest nielegalne i żeby pokazać im swoje niezadowolenie, mówi na to nielegalne gówno. ;)

      Usuń
  6. Anonimowy13:10

    spalony dom ? ;o tego się nie spodziewałam ;) Genialny.

    Zapraszam na nowy blog, dla osób, które lubią czytać.
    Już jest pierwszy wpis ;)

    http://nathalie-rose.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy20:55

    Bardzo fajny blog, tylko mogłabyś bardziej rozpisywać akcje i przemyślenia głównej bohaterki :)

    OdpowiedzUsuń